Ma to być cień królowej Wandy, co to wolała wskoczyć w nurty Wisły, niźli pójść za Niemca" (K 48 Tarn.-Rzesz. 308; MAAE, 11, 263). W środowiskach wiejskich zaliczano ją do świętych, a jej domniemany grób nad rz. Dłubnią we wsi Mogiła (tzw. Kopiec Wandy) stał się miejscem kultu; wg informacji z 1585, na mogile stał posąg spiżowy z wyrytym napisem (epithaphium Wandae): "Vanda vero sic dis imolata, et ex aquis a diis | immensa, versus Mogilam in monte est tumulata, | cuius epitaphium sic ponitur: | Hic iacet intumba rosa mundi, non rosa munda, | Non redolet sed det, quae redolere solebat. | Gracci regis nata, bene VANDA fit vocitata, | Ut nam hamus piscem trahit ab equore captum, | VANDA sic formosa emnes traxit speciosa | Illius in amorem, et in favoris vigorem.| Haec per decorem alman vicit furorem, | Nam eoque spreverat hominium connubia cuncta, | Celibem haec obtulit dis mersa flumine vitam, | Quam ad mox aripuit deorum non floridus artus", ok. 1890 zastąpiony pomnikiem Wandy wg projektu J. Matejki
http://ctud.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?205444
Historia ta ma analogię w czeskiej legendzie o
najmłodszej córce Kroka, sławnej czarodziejce i wojowniczce Luboszy.
Swoje miano wzięła ona od słowa lubieznyj - miły, powabny, piękny,
wdzięczny, ale też lubieżny, znajdujący rozkosz,
pożądliwy, szukający seksualnej przyjemności, co zdaje
się wskazywać na jej mitologiczne pokrewieństwo z nęcącą
Rytygiera swoimi wdziękami Wandą ( imię Wanda wywodzi się
od słowiańskiego węda –
nęcić, chwytać w wyki, przyciągać ). Bohaterki te
jednak dzieli głęboka różnica. O ile bowiem Lubosza wyszła
za mąż za pochodzącego z gminu Przemysła oracza ( co
należy rozumieć jako obraz hierogamii uranicznej bogini i
chtonicznego boga ), Wanda z pogardą odrzuciła zaloty przybysza. Nic
dziwnego, ponieważ nie był to miłujący pokój oracz, lecz
nadciągający z krainy zachodzącego słońca ( Niemiec
) wojowniczy książę, czyli
podziemny ( słońce zachodząc kryje się pod ziemią )
bóg. Smok również był stworem chtonicznym. Pozwala to
domniemywać, że Rytygier i smok to de facto jedna i ta sama osoba.
Zważywszy, że ojciec Wandy, Krak ( w
innych wersjach krakowskiej legendy jej brat Krak młodszy
bądź jego bliźniak,
Lech ) pokonał już wawelskiego potwora, winniśmy
zatem widzieć w Rytygierze „smoka zmartwychwstałego”, który pokonany
przez smokobójcę (Kraka albo Lecha) odżywa w „zachodniej krainie”,
wraca i oczarowany świetlistą mocą bogini po raz wtóry umiera,
tym razem z własnej ręki. W opowieści tej skrywa się
tajemnica. Jaka? Ano taka, że „promotorką” i powodem zmagań
niebiańskiego herosa ze smokiem, a następnie
zwyciężczynią smoka jest bogini, u której stóp smok
dwakroć ginie, raz przeszyty włócznią ( gromem ), drugi raz –
zniewolony bijącą z jej lic
świętością.
Nie jestem pewien, ale to bodajże Aleksander Bruckner narzekał w
swej Mitologii
słowiańskiej i polskiej, że nie zachował
się chociażby jeden modlitewny tekst pogańskich kapłanów
Słowian. I popełnił błąd, znany jest on bowiem wielu
historykom studiującym kroniki Kadłubka i Długosza. Zapisał
go i wtłoczył w usta Rytygiera ten pierwszy, ten drugi nadał
temu tekstowi w swojej kronice bardziej kwiecistą formę, wszelako
zabiegi te w niczym nie naruszyły jego kultowej wymowy. Była to
modlitwa skierowana do dziewiczej bogini i będąca:
1/ aklamacją przyznającą Wandzie status bóstwa trzech sfer
wszechświata ( niebios, ziemskiego kręgu i podziemnych wód ); 2/
ofiarniczą formułą poprzedzającą złożenie
podwójnej żertwy symbolizującej samobójstwo przybywającego z
podziemia dzikiego herosa oraz „roztopienie się” rezydującej „na
wysokościach” heroiny w życiodajnych wodach Wisły, nie
przypadkowo zwanej „rzeką Wandalów”, czyli „rzeką Wandy”.
Jako smokobójczyni bogini dzieli zatem los
wszystkich smokobójców: zwyciężywszy smoka umiera, jednakże ta
śmierć jest pozorna. Ostatecznie to ona w każdej z tych historii
jest wodą i o jej uwolnienie i zapłodnienie tu wszak chodzi.
Jeżeli jednak pozostawimy na boku seksualną symbolikę tych
mitów, ujrzymy ich drugie dno. Rycerz i smok są dwiema stronami tego
samego medalu, którego spoiwem zawsze pozostaje bogini. W pierwszym akcie
niewinna dziewica, w drugim wojowniczka unifikuje ona w sobie cechy
żeńskie i męskie, „zawiadując” i smokiem i rycerzem. W tym
względzie stanowi ona jedną z wielu mitologicznych postaci Asura
Soratha, o którym piszę w swym artykule o SDU, a który jawi się w dwóch postaciach
– Arymana ( smoka ) i Lucyfera ( rycerza ). Mit uświadamia nam, iż
Asur wiąże w sobie pożądliwość męską i
kobiecą, nadawszy jej pozór boskiej świętości. Jej blask
sprawia, że to w jego de facto imieniu toczą „duchowe zmagania” z
„szatanem” wszyscy lucyferyczni bojownicy wiary. I zaślepieni bijącym
z lic Asura zniewalającym światłem sądzą, że
zmagają się z realnym wrogiem, podczas gdy tak naprawdę
składają Sorathowi rytygierowski hołd...
( fragment nieopublikowanej książki Święty krąg Polski, część http://ctud.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?205444
II, Wawel
W finale piętrzącym
symboliczne, często niejasne obrazy, Wanda-Żywia-Czarownica jest niesiona
przez fale rzeki i goniona przez Kraka-Chochoła-Martwicę.
Roztrzaskanie się promu królewny i jej śmierć jawi się jako
akt uwolnienia narodu i od zabójczego czaru, i od martwoty zatruwającej
wolę
Święto i zwyczaj o podobnym charakterze
istniały na terytorium imperium rzymskiego oraz historycznych Włoch gdzie nazywane było sobatiną[7],[8], [9] (Parilia) na
cześć bogini Pales i rocznicy założenia Rzymu, w Panonii palilią[10]. W kręgu
kultury celtyckiej święta Beltane ("powrót
słońca") i związanego z nim rytuału składania
ofiar z Wierzbina[11], również
zapożyczonej we wschodniej Polsce z Rusi Nocy
Kupały[12]; [13], w niektórych
częściach Rosji na cześć Jaryła(Ярило)
oraz Żywii (por. Siwa).
Wyobrażenie
Siwy na niemieckim miedziorycie z 1740 roku
Siwa –
wymieniana przez Helmolda z Bozowa bogini Słowian połabskich.
Opisując najwyższe bóstwa
obodrzyckie, niemiecki kronikarz wymienia prócz Prowego i Radegasta boginię imieniem Siwa,
określając tę trójkę mianem bóstw "najpierwszych i
najstarszych". Imię bóstwa próbuje tłumaczyć się jako Żywa, Żywia.
W Kronice Długosza pojawia się męskie bóstwo o
imieniu Żywie,
określony jako bóg
życia. Najprawdopodobniej chodzi o jedno i to samo bóstwo
(analogicznie jak w zestawieniu Podaga-Pogoda).
·
Krzyżnik
·
Jerzy Strzelczyk: Mity, podania i
wierzenia dawnych Słowian. Poznań: Rebis, 2007. ISBN
978-83-7301-973-7.
Rytogar Rudiger, Rytyger, łac. Rithogarus;
germański wódz, wymieniany przez Jana Długosza, przez kronikarzy:
Wincentego Kadłubka, G. Baszkę (Kronika wielkopolska) nazywany
łac. Alemannorum tyrannus 'tyran lemański', 'król Alemanów', który
chciał podbić ziemie Lechitów wykorzystując bezkrólewie lub
chcąc zmusić do poślubienia Wandę. R. popełnił
samobójstwo rzucając się na miecz, gdy jego wojsko nie chciało
walczyć przeciwko Wandzie (tak w wersji W. Kadłubka). Przypuszcza
się, że postać R. miała swój pierwowzór w Radigerze, królu
Warnów żyjącym w VI w. Do postaci R. nawiązywali m.in. Marcin
Bielski: "(...) Powiedzcie im, iż Wanda królowa ożyła, |
Hardego Rotogara co niegdy zwalczyła!"
Odrzuciwszy
rękę niemieckiego władcy, rzuciła się w fale
Wisły, nie chcąc narażać swoich poddanych na zemstę ze
strony rozczarowanego zalotnika. Kopiec nagrobny usypano w miejscu, gdzie z
rzeki wyłowiono jej ciało. Pierwsza wzmianka o kopcu pochodzi z XIII
w. Był wtedy zwany Mogiłą i stąd też nazwa wioski,
która leżała u jego podnóża. Dziś kopiec znajduje się
w Nowej Hucie, dzielnicy, która powstała dopiero po wojnie. Sąsiaduje
z wielkim kombinatem metalurgicznym. Jednak jest jednym z najstarszych
wciąż widocznych dowodów na działalność człowieka
w tej okolicy. Powstał prawdopodobnie w VII lub VIII wieku Istnieje
też hipoteza datująca go, podobnie jak kopiec Krakusa, na czasy
Celtów, czyli I wiek n.e. Prawdopodobnie kopiec służył celom
kultowym lub faktycznie stał się czyimś grobem. Nie wiemy tego
na pewno, gdyż nigdy nie poddano go badaniom archeologicznym. I niech tak
zostanie - po co niszczyć legendę o Wandzie co nie chciała
Niemcza ?
www.krakow.travel/przewodnik/zwiedzamy-krakow/kopce
Wrogie siły,
które chcą nas poróżnić z bratnim od wieków narodem niemieckim,
rozpowszechniły legendę, według której córka Kraka, Wanda,
rzuciła się do Wisły, żeby tylko nie wyjść za
mąż za obywatela Niemiec Prawda historyczna jest zupełnie inna.
Uroda Wandy była tak wspaniała, że mężczyznom, którzy
patrzyli na nią, bardzo szybko odbierało dech w piersiach, a
chwilę potem, odejmowało mowę. W tamtych czasach, słowo
niemiec, oznaczało tego, kto nie mówi, a więc człowieka, któremu
odjęło mowę, a więc mogło oznaczać każdego
mężczyznę, który po prostu spojrzał na Wandę. Nie jest
prawdą, że księżniczka Wanda nie chciała obywatela
zaprzyjaźnionego kraju! Ponieważ Wanda była pierwszą w
Polsce feministką, po prostu nie chciała chłopa! Miała po
temu rozliczne powody. Jeden z jej braci był znanym niszczycielem
okolicznej fauny, który zasłynął zabiciem ostatniego w okolicy
smoka, a drugi brat zasłynął zabiciem ostatniego w okolicy
brata. Do tego, jeden z braci miał na imię Lech! Do dzisiaj nie
bardzo wiadomo, czy on zabił, czy to jego zabili, ale pewne jest, że
Lech brał bezpośredni udział w morderstwie! Czy można
się dziwić, że Wanda czuła pewną niechęć do
mężczyzn? Wzięła więc sprawy królestwa w swoje
ręce, przegnała brata bratobójcę i sama stanęła na
czele Królestwa, a więc i armii. Jako Szefowa Sił Zbrojnych,
musiała stoczyć kilka bitew. Wszystkie były dla Wandy
zwycięskie i wszystkie obyły się bez strat własnych!
Stało się tak, dzięki zastosowaniu przez Wandę, nowej,
bardzo nowatorskiej taktyki. Wanda, jako kobieta, traktowała wiele spraw bardzo
dosłownie. Ponieważ stanęła na czele Sił Zbrojnych,
stanęła na ich czele, w sensie dosłownym. Wrogie armie
składały się wyłącznie z mężczyzn! Na widok
Wandy stojącej na czele swych wojsk, wszystkim wrogom odbierało dech,
mowę, siły, a w rezultacie wolę walki. Strat nie było
więc, również u przeciwników. Była więc Wanda
wynalazczynią pierwszego, w pełni ekologicznego sposobu prowadzenia
zwycięskich wojen! Jednym z jej przeciwników, był Rytygier
zwany Tranem Łemańskim, ów niedoszły małżonek, z
którego powodu, według legendy, rzuciła się Wanda do
Wisły.
Wrogie siły,
które chcą nas poróżnić z bratnim od wieków narodem niemieckim,
rozpowszechniły legendę, według której córka Kraka, Wanda,
rzuciła się do Wisły, żeby tylko nie wyjść za
mąż za obywatela Niemiec Prawda historyczna jest zupełnie inna.
Uroda Wandy była tak wspaniała, że mężczyznom, którzy
patrzyli na nią, bardzo szybko odbierało dech w piersiach, a
chwilę potem, odejmowało mowę. W tamtych czasach, słowo
niemiec, oznaczało tego, kto nie mówi, a więc człowieka, któremu
odjęło mowę, a więc mogło oznaczać każdego
mężczyznę, który po prostu spojrzał na Wandę. Nie jest
prawdą, że księżniczka Wanda nie chciała obywatela
zaprzyjaźnionego kraju! Ponieważ Wanda była pierwszą w
Polsce feministką, po prostu nie chciała chłopa! Miała po
temu rozliczne powody. Jeden z jej braci był znanym niszczycielem
okolicznej fauny, który zasłynął zabiciem ostatniego w okolicy
smoka, a drugi brat zasłynął zabiciem ostatniego w okolicy
brata. Do tego, jeden z braci miał na imię Lech! Do dzisiaj nie
bardzo wiadomo, czy on zabił, czy to jego zabili, ale pewne jest, że
Lech brał bezpośredni udział w morderstwie! Czy można
się dziwić, że Wanda czuła pewną niechęć do
mężczyzn? Wzięła więc sprawy królestwa w swoje
ręce, przegnała brata bratobójcę i sama stanęła na
czele Królestwa, a więc i armii. Jako Szefowa Sił Zbrojnych,
musiała stoczyć kilka bitew. Wszystkie były dla Wandy
zwycięskie i wszystkie obyły się bez strat własnych!
Stało się tak, dzięki zastosowaniu przez Wandę, nowej,
bardzo nowatorskiej taktyki. Wanda, jako kobieta, traktowała wiele spraw
bardzo dosłownie. Ponieważ stanęła na czele Sił
Zbrojnych, stanęła na ich czele, w sensie dosłownym. Wrogie
armie składały się wyłącznie z mężczyzn! Na
widok Wandy stojącej na czele swych wojsk, wszystkim wrogom odbierało
dech, mowę, siły, a w rezultacie wolę walki. Strat nie było
więc, również u przeciwników. Była więc Wanda
wynalazczynią pierwszego, w pełni ekologicznego sposobu prowadzenia
zwycięskich wojen! Jednym z jej przeciwników, był Rytygier
zwany Tranem Łemańskim, ów niedoszły małżonek, z
którego powodu, według legendy, rzuciła się Wanda do
Wisły.
Wrogie siły,
które chcą nas poróżnić z bratnim od wieków narodem niemieckim,
rozpowszechniły legendę, według której córka Kraka, Wanda,
rzuciła się do Wisły, żeby tylko nie wyjść za
mąż za obywatela Niemiec Prawda historyczna jest zupełnie inna.
Uroda Wandy była tak wspaniała, że mężczyznom, którzy
patrzyli na nią, bardzo szybko odbierało dech w piersiach, a
chwilę potem, odejmowało mowę. W tamtych czasach, słowo
niemiec, oznaczało tego, kto nie mówi, a więc człowieka, któremu
odjęło mowę, a więc mogło oznaczać każdego
mężczyznę, który po prostu spojrzał na Wandę. Nie jest
prawdą, że księżniczka Wanda nie chciała obywatela
zaprzyjaźnionego kraju! Ponieważ Wanda była pierwszą w
Polsce feministką, po prostu nie chciała chłopa! Miała po
temu rozliczne powody. Jeden z jej braci był znanym niszczycielem
okolicznej fauny, który zasłynął zabiciem ostatniego w okolicy
smoka, a drugi brat zasłynął zabiciem ostatniego w okolicy
brata. Do tego, jeden z braci miał na imię Lech! Do dzisiaj nie
bardzo wiadomo, czy on zabił, czy to jego zabili, ale pewne jest, że
Lech brał bezpośredni udział w morderstwie! Czy można
się dziwić, że Wanda czuła pewną niechęć do
mężczyzn? Wzięła więc sprawy królestwa w swoje
ręce, przegnała brata bratobójcę i sama stanęła na
czele Królestwa, a więc i armii. Jako Szefowa Sił Zbrojnych,
musiała stoczyć kilka bitew. Wszystkie były dla Wandy
zwycięskie i wszystkie obyły się bez strat własnych!
Stało się tak, dzięki zastosowaniu przez Wandę, nowej,
bardzo nowatorskiej taktyki. Wanda, jako kobieta, traktowała wiele spraw
bardzo dosłownie. Ponieważ stanęła na czele Sił
Zbrojnych, stanęła na ich czele, w sensie dosłownym. Wrogie
armie składały się wyłącznie z mężczyzn! Na
widok Wandy stojącej na czele swych wojsk, wszystkim wrogom odbierało
dech, mowę, siły, a w rezultacie wolę walki. Strat nie było
więc, również u przeciwników. Była więc Wanda
wynalazczynią pierwszego, w pełni ekologicznego sposobu prowadzenia
zwycięskich wojen! Jednym z jej przeciwników, był Rytygier
zwany Tranem Łemańskim, ów niedoszły małżonek, z
którego powodu, według legendy, rzuciła się Wanda do
Wisły.
Libusza, Lubosza (czes. Libuše) – według kroniki
Kosmasa, legendarna władczyni Czech, najmłodsza córka Kroka,
założycielka Pragi
(Przekierowano z Mitologia Słowian)
Słowiański
posąg, tak zwany "Światowid ze Zbrucza".
Religia Słowian –
zespół wierzeń, mitów i kultowych praktyk Słowian w okresie przed chrystianizacją,
zaliczany do systemów religii politeistycznych z akcentami panteistycznymi i być może dualistycznymi.
Informacje o religii Słowian w nikłym stopniu dotrwały w źródłach do dnia dzisiejszego. Nie
zachowały się żadne źródła bezpośrednie, a
jedynie lakoniczne relacje chrześcijańskie, często spisywane
przez niezorientowanych bezpośrednio w temacie autorów lub kronikarzy
żyjących w kilkadziesiąt, czy kilkaset lat po chrystianizacji.
Pełna rekonstrukcja wierzeń słowiańskich nie jest
możliwa, a dokonywane próby często budzą wątpliwości,
co do tego czy przyjęte metody są właściwe i wiarygodne.
Rekonstrukcja odbywa się przede wszystkim w oparciu o ślady dawnych
wierzeń zachowane w folklorze i wierzeniach z okresu już
chrześcijańskiego. Nie bez znaczenia są także badania z
zakresu szerzej pojmowanej teorii religii.
Przypuszczalne
wyobrażenie Welesa-Trzygłowa w dolnej partii tzw. Światowida ze Zbrucza
Na tle innych pogańskich systemów religijnych Europy, religia
Słowian jest jedną z najsłabiej zachowanych. W efekcie zderzenia
kultury słowiańskiej z chrześcijańską, od VI wieku następował stopniowy proces
wypierania pierwotnych wierzeń przez chrystianizm, ostatecznie
zakończony na poziomie państw wraz z podbojem Połabia przez Niemców (XIII wiek),
zaś na poziomie wierzeń prywatnych około XV-XVI wieku. Pewne relikty
religii pogańskiej przetrwały w folklorzedo dziś,
choć forma i skala tego zachowania budzą liczne
wątpliwości, a oparte na nowoczesnych metodach badańreligioznawczych (np. morfologia
świętości Mircei Eliadego,
indoeuropeistyka Georges'a
Dumézila) wnioski rzadko uzyskują powszechne uznanie. Choć
ludy słowiańskie oraz powiązane z nimi systemem wierzeń, a prawdopodobnie
także etnogenezą ludy bałtyjskie zamieszkiwały gigantyczne
połacie Europy (większość terenów na wschód od Łaby, z
wyłączeniem terenów zajętych przez Węgrów i ludy koczownicze), nie zachował
się żaden spójny przekaz opisujący ich wierzenia. Wprawdzie
chrystianizacja Słowian trwała kilkaset lat, a do jej celów
przygotowywano misjonarzy, czy wręcz
całe konwenty czy biskupstwa, nie
przyniosło to jednak rezultatu w postaci szerszej charakterystyki
zwalczanego kultu. Nie zachował się odpowiednik Eddy służącej dziś do
rekonstrukcji religii Germanów, a tym bardziej rodzime
źródła pogańskie podobne do skandynawskich sag.
W efekcie religię Słowian i ich mitologię rekonstruować można jedynie
w oparciu o lakoniczne wzmianki w obcych źródłach kronikarskich lub
późniejszych o przynajmniej kilkadziesiąt lat od momentu
chrystianizacji źródłach rodzimych. Najczęściej są to
krótkie relacje mające na celu przedstawienie swego rodzaju ciekawostek
lub szkalowanie pogańskiego, bałwochwalczego kultu. Cennymi źródłami
są m.in. ruska Powieść doroczna (kilka opisów kultu pogańskiego
sprzed przyjęcia chrztu w 988), niemiecka Kronika Thietmara (opis połabskiej
świątyni wRadogoszczy), czy czeska Kronika Czechów Kosmasa (dość zagmatwany opis wróżb wskazujący na istnienie grupy
zajmujących się magią kobiet). Nieocenioną
wartość ma dużo wcześniejszy od wymienionych tekst bizantyński autorstwa Prokopiusza z Cezarei. W swojej Historii Wojen opisał on zwyczaje Słowian,
którzy w VI wieku poczęli atakować Cesarstwo Bizantyńskie. Kilka
zdań poświęcił on także ich wierzeniom. Sporo wzmianek
na temat religii pogańskiej znaleźć można w
źródłach dotyczących Rusi i Połabia. Swoistą białą
plamę stanowi natomiast Polska. Pierwsi kronikarze, Anonim zwany
Gallem i Wincenty Kadłubek, nie wykazywali w
zasadzie żadnego zainteresowania religią
przedchrześcijańską. Nawet przy okazji wspominania o reakcji pogańskiej w latach 30. XI wieku ignorowali jej religijne podłoże.
Zainteresowanie rodzimym pogaństwem wzrosło w późnym średniowieczu.
Informacje na temat imion bogów i miejsc kultu podał Jan Długosz,
jednak nie mają one większej wartości źródłowej.
Wątpliwe aby autor ten korzystał z wiarygodnych, starszych
źródeł – przekazywał raczej zniekształcone rozumienie
pogaństwa w 500 lat od chrystianizacji.
Dla
wielu słowiańskich artystów inspiracją był ich własny
folklor. Na ilustracji obraz Sadko w podwodnym królestwie Ilji Riepina.
Stan zachowania źródeł sam w sobie
uniemożliwia rekonstrukcję religii słowiańskiej. Do naszych
czasów dotrwały tylko nieliczne wzmianki na temat niektórych praktyk
religijnych, imion bogów czy przesądów.
Brakuje opowieści mitycznych, czy szerszego materiału
pozwalającego zrekonstruować panteon słowiański. Nie sposób z
całą pewnością ustalić, które bóstwa o różnych
imionach były w rzeczywistości ze sobą tożsame (tzw. hipostazy) oraz w jakim
stopniu można mówić o jednolitej religii wszystkich Słowian.
Gigantycznym problemem jest też kwestiainterpretatio christiana.
Pisarze chrześcijańscy przedstawiali religię pogańską
z perspektywy zwalczającego jąmonoteizmu.
Wywoływało to przekłamania wynikające nie tylko z wrogiej
perspektywy, ale także niezdolności zrozumienia obcej kultury –
kronikarze niemieccy siłą rzeczy wtłaczali wiadomości o
pogańskich praktykach do swojego ortodoksyjnego,
chrześcijańskiego światopoglądu. Inny problem wynika z
trudności odtworzenia przemian następujących w religii
słowiańskiej w efekcie zderzenia z innymi systemami religijnymi –
chrześcijaństwem,dualistycznymi kultami irańskimi, manicheizmem i bogomilizmem czy wierzeniami skandynawskimi.
Zinstytucjonalizowanie religii pogańskiej na Połabiu często jest
odczytywane jako efekt wpływów chrześcijaństwa, a tworzenie
posągów-idoli na
Rusi identyfikowane jest z przyjmowaniem pewnych elementów kultów wareskich. W efekcie
nierozwiązaną zagadką pozostaje to, jak wyglądała
pierwotna forma religii słowiańskiej.
Badania nad religią
słowiańską prowadzone są na kilka sposobów. Metoda czysto historyczna wyklucza zasadniczo pełniejsze
odtworzenie wierzeń słowiańskich. W efekcie analizy samych
źródeł można jedynie wskazać na pewne główne elementy
religii i obce wpływy. Niemożliwe jest natomiast uchwycenie rozwoju
czasowego czy różnic regionalnych. Prowadzi to do wyraźnego pesymizmu
badawczego, widocznego np. poświęconych tematowi pracachStanisława Urbańczyka. Badacz
ten dosadnie stwierdził, że historia
badań nad religią Słowian jest historią rozczarowań[1].
W podobnych słowach wypowiedział się także Jerzy Strzelczyk[2].
W inny sposób do problemu podchodzą etnolodzy i religioznawcy. Szczególnie w
ostatnich latach starają się oni odtwarzać kulty rodzime
metodami porównawczymi. Odszukują oni relikty wierzeń pogańskich
w opowieściach z czasów już chrześcijańskich, starając
się wskazać w którym miejscu Bóg, diabeł czy określony święty w rzeczywistości zastępuje
postać pogańskiego bóstwa lub demona ze znacznie starszej opowieści.
Różne inne aspekty folkloru – obyczaje, rodzime święta,
praktyki magiczne, czy same sposoby postrzegania świata, zarówno już
wymarłe jak i wciąż istniejące mogą naprowadzać
na ślad wierzeń pogańskich. Nie bez znaczenia jest także
coraz pełniejsze poznanie teorii religii – mechanizmów sterujących powstawaniem
i rozwojem religii w powiązanych ze sobą kulturach lub w skali
całej ludzkości. Szczególne znaczenie mają tutaj ogólne wnioski
dotyczące ludów
indoeuropejskich wiązane
z badaniami już wspomnianego G. Dumezila, czy tzw. koncepcja bricolaguantropologa Claude'a Lévi-Straussa[3].
Coraz istotniejsze stają się także metody archeologiczne,
pozwalające odnajdywać dawne świątynie lub miejsca kultu.
Przykładem może być odkryta w latach 90. XX wieku świątynia pogańska we Wrocławiu,
pochodząca prawdopodobnie z okresu wspomnianej już reakcji
pogańskiej.
Mimo postępującego rozwoju
badań, do wyników pracy religioznawców i etnologów należy
podchodzić z rezerwą. Jak stwierdził znawca tematu M. Eliade, próba odtworzenia historii religii
słowiańskiej jest skazana na niepowodzenie[4].
W podobnym tonie wypowiadają się wspominani powyżej historycy, a
wątpliwości wyrażają nawet badacze w rodzaju A.
Szyjewskiego, entuzjastycznie podchodzący do metod rekonstrukcjonistycznych, semiotycznych czy komparatystycznych[5].
W niniejszym artykule przedstawione zostały wierzenia Słowian w
świetle najpopularniejszych i cieszących się najszerszym
uznaniem naukowców rekonstrukcji – mimo to do hipotez tych należy
podchodzić z rezerwą, zakładając, że są one w
dużym stopniu obciążone błędami i domysłami.
Większość nowszych badań
nad religiami politeistycznymi wykazuje, że nie można
rozdzielnie pojmować mitologii i religii z jej aspektem kultowym.
Badania te zwykle odnoszone były do religii świata antycznego, jednak z powodzeniem
można się do nich odwołać także w przypadku systemu
wierzeń słowiańskich. CytującAndrzeja Szyjewskiego, w takich społecznościach
jak słowiańska mamy do czynienia z jednością ontologii i teologii – ontoteologią[6].
Nie istniało, jak w świecie współczesnym i religiach monoteistycznych,
wyraźne rozdzielenie świata sacrum i profanum – to co nadprzyrodzone i
uświęcone przejawiało się we wszelkich aspektach
codziennego życia. Dlatego błędem wydaje się rozdzielne
rozumienie lub opisywanie mitologii i religii słowiańskiej. Tym
bardziej, że trudno mówić o mitologii w klasycznym rozumieniu tego
terminu. Nie zachował się żaden zbiór słowiańskich
mitów. Prawdopodobnie nigdy nie istniał on w jednolitej formie –
możemy mówić o pewnej ilości różnorodnych
mitów-opowieści pomagających zrozumieć świat i jego
nadprzyrodzoną warstwę, powtarzanych w formie ustnej i często
podobnych do siebie jedynie w niektórych aspektach. Niektórzy
"badacze" posuwają się we wnioskach sporo dalej
stwierdzając, że Słowianie w ogóle nie posiadali mitów ani
mitologii[7].
Osobny
artykuł: Stworzenie świata według
Słowian.
Jedną z podstaw każdej
religii jest mit o stworzeniu
świata, czyli tzw. mit
kosmogoniczny, tłumaczący kto, w jakich
okolicznościach, w jaki sposób i dlaczego stworzył świat. Nie
zachował się żaden tego typu mit przedchrześcijańskich
Słowian, jednak nadużyciem byłoby twierdzić, że nigdy
on nie istniał. Antropolodzy i religioznawcy starają się
odnajdywać jego relikty w późniejszych, chrześcijańskich
opowieściach. Jedną z najczęstszych jest identyfikacja tzw. mitu wyłowienia z wierzeniami dawnych Słowian[8].
Mit ten występuje w różnych kulturach, często w znacznie
zmienionych wersjach. Do dziś żywy jest także wśród
Słowian. Zgodnie z nim świat początkowo był pokryty morzem,
na którym w łodzi dryfował bóg. Spotkał on
pływającego w wodzie diabła,
którego wpuścił do łodzi. Następnie posłał go pod
wodę, by wyłowił z dna nieco ziemi. Z wyciągniętego
ziarnka piasku stworzył wyspę stanowiącą pierwszy element nadwodnego
świata. W micie tym początkowo bóg i diabeł
współpracują ze sobą, dopiero z czasem popadając w
konflikt. Bóg nie jest wszechwiedzący ani wszechmogący – w różnych wersjach mitu prosi o
radę diabła lub musi korzystać z jego pomocy. Wyraźny jest
podział kompetencji – do boga należy władza nad światem
nadziemnym i niebem, natomiast do diabła nadpodziemiami i co charakterystyczne dla
słowiańskiej wersji mitu, światem wodnym. Tym samym bóg ma
charakter uraniczny, natomiast diabeł chtoniczny iakwatyczny[9].
Ten silnie dualistyczny mit odnajdywany jest w
opowieściach ludowych z terenów Bułgarii, Ukrainy, Polski czy Białorusi.
Nie jest jasne czy zachowały się w nim relikty wcześniejszego
mitu słowiańskiego, czy raczej wpływów bogomilskich.
Część badaczy uważa tę opowieść za
stosunkowo późną i wynikającą z oddziaływania
dualistycznej sekty bogomiłów, która uzyskała
silną pozycję w Bułgarii, Serbii czy Bośni we wczesnym średniowieczu. Inni
etnolodzy uważają wpływy dualizmu za znaczenie wcześniejsze
– miałby on dotrzeć do Słowian z Iranu za pośrednictwem ludów koczowniczych, np. Sarmatów. Dwaj adwersarze
są zwykle identyfikowani z Perunem (bóg) i Welesem (diabeł). Pewne ślady
domniemanego dualizmu odnaleźć można w źródłach historycznych.
Szerzej temat ten zostanie omówiony w dalszej części tekstu.
Część badaczy wskazuje
na możliwość istnienia innego mitu o początku, popularnego
w wielu religiach – tzw. mitu o pojedynku kosmogonicznym.
Opowieść ta jest elementem mitologii różnych ludów indoeuropejskich.
Zwykle przedstawia ona walkę między gromowładnym bogiem
uranicznym, a symbolizującym siły chaosu i przybierającym
wężowaty kształt bóstwem chtonicznym. Jeśli mit tego
rodzaju istniał u Słowian dwoma adwersarzami mogli być
wymienieni już Perun (władca nieba, którego atrybutem była
błyskawica) i Weles (w postaci żmija-smoka)[10].
Rosyjski badacz Władimir Toporow w oparciu o dość
dyskusyjną analizę rodzimych bajek zasugerował
możliwość istnienia mitu o jaju kosmicznym, w
którym świat powstał z rozbicia jaj zdobytych w efekcie pojedynku
bohatera z wężowatymi stworami, wspomnianymi już
żmijami-smokami[11].
Jednym z wyobrażeń osi kosmicznej u
Słowian był ogromny dąb
Innym kluczowym elementem każdego
systemu wierzeń jest mit lub raczej zespół mitów i przekonań na
temat konstrukcji wszechświata i połączenia między
światem ziemskim/rzeczywistym oraz zaświatami.
Również tego typu mit nie zachował się w odniesieniu do
Słowian. Badacze w oparciu o materiał etnograficzny i historyczny
zaproponowali hipotezę o popularnym wśród ludów indoeuropejskich
trójdzielnym podziale świata na niebo,
ziemię i krainę umarłych[12].
Identyfikacja ta nie jest pewna, podobnie problem stanowi określenie co
stanowiło tzw. axis mundi,
oś kosmiczną, czyli wyobrażenie o ogólnej formie
łączącej rzeczywistość doczesną i zaświaty.
Często w pracach naukowych jako axis mundi Słowian podaje się Drzewo Kosmiczne z niebem (Rajem/Wyrajem) ulokowanym w jego
koronie i krainą umarłych (Nawie) w korzeniach[13].
Motyw ten byłby podobny do znanego z mitologii skandynawskiej wielkiego jesionu Yggdrasila. Materiał
etnograficzny wskazuje jednak, że równie prawdopodobnymi motywami
mogłyby być święta góra (Góra Kosmiczna)
stanowiąca religijny środek świata lub symbolizujący
ją kamień[14],
a także Droga Mleczna jako przejście do zaświatów[15].
Z mitem o axis mundi wiąże się także rozumienie nieba jako
wielkiego klepiska lub młyna, obracającego się
wokół Gwiazdy Polarnej[16].
W folklorze Słowian zachodnich za oś tej konstrukcji uznawany jest
słup biegnący od wspomnianej gwiazdy. Brakuje przekonujących
przesłanek, by wierzyć że istniał jeden dominujący
motyw axis mundi. Mogło być ich wiele,
współwystępujących nawet na tym samym terytorium.
Niejasne jest to, jak Słowianie
postrzegali zaświaty. Część badaczy, np. Maciej Salamon,
przyjęło że ich religia nie posiadała eschatologii lub, że ta była ograniczona
do minimum[17].
W podobnym tonie wypowiedział się niemieckikronikarz z
początków XI wieku, Thietmar z Merseburga,
przypuszczając, że Słowianom zdaje się, iż ze śmiercią doczesną
wszystko się kończy[18] (według części opinii,
w stwierdzeniu tym chodziło raczej o brak u Słowian pojęcia
pośmiertnej kary i nagrody, tak jak się to np. przedstawia w
chrześcijaństwie – p. niżej). Materiał etnograficzny
wskazuje jednak na wiarę w jakąś formę zaświatów
określanych jako Raj, Wyraj lub Nawie. W nauce
dominują dwie interpretacje. Według pierwszej początkowo
słowiańska religia znała tylko jeden typ zaświatów
określany wszystkimi tymi nazwami. W efekcie ewolucji wierzeń, pod
wpływem przede wszystkich chrześcijaństwa miało
dojść do dyferencjacji między Raj/Wyraj i Nawie[19].
Druga interpretacja zakłada, że podział ten był pierwotnym
elementem religii Słowian[20].
Raj/Wyraj to przede wszystkim kraina do której odlatują ptaki na
zimę, rodzaj wielkiego, zamkniętego ogrodu ze strzeżoną
bramą. Niekiedy mogli trafić tam także ludzie porwani przez tęczę,
którzy następnie stawali się demonami pogody, płanetnikami.
Ciężko określić ile w tych wierzeniach reliktów
przedchrześcijańskich, a ile lokalnej adaptacji biblijnego Raju. Drugą z części
zaświatów była podziemna kraina Nawie, zapewne podlegająca
jurysdykcji bóstwa chtonicznego, według
najpopularniejszej rekonstrukcji Welesa. Tam trafiali
ludzie po śmierci. Droga do zaświatów trwała 40 dni i przez ten
czas możliwy był kontakt ze zmarłym. Wydaje się, że
przynajmniej część Słowian wierzyła w jakąś
formę kosmicznej rzeki, podobnej do greckiego Styksu, przez którą
zmarły musiał przejść po drodze do świata podziemnego.
Wiara ta znalazła swoje odbicie w zwyczajach takich jak budowa kładki
na pobliskim strumieniu lub wrzucenie do trumny grosza na zapłatę za przewóz
przez rzekę[21].
Przejście między światem doczesnym i Nawie otwierało się
także kilka razy w roku, umożliwiając np. rozmowy z duchami.
Niektórzy badacze przydają Welesowi dodatkowo funkcję sędziego,
który miał ważyć dobre i złe uczynki i decydować o
wpuszczaniu do krainy przodków[22].
Interpretacja ta nie spotkała się z powszechnym uznaniem, jako bardzo
daleko posunięta. Religia Słowian zapewne nie łączyła
się z żadnym jednolitym systemem nakazów moralnych, co na swój sposób
wyklucza ideę sądu
ostatecznego[17].
Powyższa interpretacja wiary w zaświaty obarczona jest wieloma
wątpliwościami. Wydaje się, że jeden, spójny system
eschatologiczny nie istniał, a wśród Słowian powszechne
były wątpliwości co do natury życia pozagrobowego.
Aleksander Gieysztor przytacza przykład z folkloru staroruskiego,
wskazując, że miejsce do którego udawali się zmarli
określano jako nevedomaja
strana[23].
Osobny
artykuł: Bogowie słowiańscy.
Osobny
artykuł: Demony słowiańskie.
Iwan Bilibin, Baba
Jaga. Popularna postać słowiańskich wierzeń i
baśni.
Znacznie mniej trudności
wiąże się z odtworzeniem demonologii słowiańskiej,
niż głównego zrębu systemu religijnego.Kościół w procesie chrystianizacji występował przede wszystkim
przeciw oficjalnym lub szeroko rozpowszechnionym praktykom kultowym,
przymykał natomiast oko na prywatne zwyczaje i wierzenia. W efekcie udało mu
się wyplenić kult Peruna czy Świętowita,
natomiast na długi czas żywa pozostała wiara w demony i pomniejsze bóstwa, stopniowo
zlewająca się z wierzeniami chrześcijańskimi. Wiele z
wierzeń czy praktyk kultowych mających swoje korzenie jeszcze w
okresie pogańskim przetrwało aż do czasów najnowszych.
Zebrany materiał etnograficzny jest bardzo szeroki – obejmuje setki
nazw demonów, niezliczoną liczbę legend oraz relikty folklorystyczne przeróżnych zwyczajów i praktyk
religijnych[24].
Religia słowiańska dostrzegała
w przyrodzie stałe istnienie pierwiastka nadprzyrodzonego. Wierzono w
przeróżneduchy i demony
związane zwykle z miejscami. Aleksander Gieysztor podzielił demony na wodne,
leśne, powietrzne i te związane z ogniskiem
domowym[25].
Pierwsze trzy kategorie obejmowały głównie istoty wrogie
człowiekowi, symbolizujące złowieszczy, nieposkromiony charakter
przyrody. Przykładem mogą być wodniki topiące ludzi w jeziorach[26],
czy południce,
atakujące na polach w południe – wywołujące koszmary lub nawet śmierć poprzez atak serca[27].
Niektóre demony znane były jedynie na niewielkim obszarze, w inne wierzono
w całych regionach. Do bardziej rozpowszechnionych należały
m.in. postacie uznawane za opiekunów miejsc i władców sił przyrody w
określonym miejscu. W przypadku jezior były to wspomniane już
wodniki (wodianoje). Opiekunem lasu był natomiast demon znany jako Leszy, Borowy, Boruta lub
Dziad[28].
Bardzo rozpowszechniony był i do dziś jest w folklorze motyw wrogiego
demona żeńskiego – Leśnej Baby, która do baśni
przeniknęła jako Baba Jaga[29].
Przyjmowała ona zwykle postać starej i brzydkiej kobiety,
mieszkającej na odludziu w chatce na kurzej stopie. Polowała na
błąkające się po lesie dzieci, które po złapaniu
gotowała w kotle. Atakowała też nieuważnych dorosłych,
dusząc ich swoimi obwisłymi piersiami.
Niejasne jest pochodzenie demonów
słowiańskich. Zdaniem Ludwika Stommy wszystkie te istoty były
ludźmi zmarłymi tzw. złą śmiercią np. poprzez zamordowanie,samobójstwo,
utopienie się czy podczas połogu[30].
Inni badacze wskazują, że rzeczywiście takie mogło być
pochodzenie części lub większości demonów, reszta
reprezentowała jednak same siły przyrody[31].
Najbardziej rozpowszechnionym przykładem demona mediacyjnego, powstałego w
efekcie nagłej śmierci przezutonięcie i niejako zawieszonego między
życiem a śmiercią jest topielec. Tymczasem
zmarłe nagle kobiety mogły stać się boginkami (wiłami, rusałkami)[32].
Istoty te zwykle przedstawiano jako wiecznie młode, uwodzicielsko
piękne dziewczyny przebywające nad brzegami zbiorników wodnych.
Wabiły one swoją urodą przechodniów, a następnie
doprowadzały do ich zguby np. śmierci z wyczerpania pieszczotami. Szczególnie widoczny w
wierzeniach słowiańskich jest złowrogi charakter rzek czy jezior,
już zresztą wspomniany przy okazji omawiania mitu
kosmogonicznego. Demony zamieszkiwały także w lesie czy
powietrzu. Te drugie związane były z pogodą, zaliczali
się do nich m.in. chmurnicy,
obłocznicy czy płanetnicy[33].
Aleksander Gieysztor wyróżnił grupę cech wspólnych,
występujących u różnych demonów słowiańskich: m.in.
obwisłe sutki, czasowa niewidzialność,
wielka głowa, czy nadmiar palców. Zwrócił także uwagę na
metody, którymi istoty te dręczyły bądź zabijały
ludzi. Za być może specyficzne motywy słowiańskie
uznał załaskotanie i zagłaskanie na śmierć[34].
Różne naturalne lub zdrowotne
katastrofy przypisywano działaniu sił demonicznych np. poronienia były dziełem boginek, niedorozwój umysłowy dzieci wywoływałymamuny, a opuchlizny i paraliż – latawce.
Wierzono też, że dziecko może zostać ukradzione przez
demona i zamienione na tzw. boginiaka – istotę odznaczającą
się wielką głową, nieruchomym wzrokiem, brzydotą i
nieznośnym charakterem[27].
Odrębną grupę demonów stanowiły
te związane z gospodarstwem domowym. Zwykle uznawano je prawdopodobnie za
niepersonifikowane duchy przodków żyjące wsferach półmroku – ciemnych kątach, pod progami,
za piecem, na strychu itp[35].
Te tzw. ubożęta (bożęta, bożątki,
bodzięta, domowi, żyrownicy
itd.) w zamian za m.in. ofiary w jedzeniu miały zapewnić domostwu pomyślność[36].
Ostrzegały też przed niebezpieczeństwami – wschodni
Słowianie wierzyli, że domowy może ukazać się
gospodarzowi we śnie lub nawet na jawie. Zdaniem Andrzeja
Szyjewskiego kres wierze w demony domowe położyło dopiero
upowszechnienie oświetlenia elektrycznego,
likwidującego wspomniane sfery półmroku[37].
Moment narodzenia był uznawany
przez Słowian za chwilę magiczną, stąd m.in. wiara w niezwykłą
moc porońców i dzieci zmarłych podczas porodu[38].
W chwili przyjścia na świat los dziecka i jego życiowe
powodzenie były określane przez trzy boginie losu – rodzanice, a następnie
zapisywane na czole jako niezmywalne znamię. Wiara w rodzanice wydaje
się bardzo archaiczna, choć stoi z w sprzeczności z relacją Prokopiusza, który stwierdził,
że Słowianie nie wiedzą nic oprzeznaczeniu.
Zdaniem Andrzeja Szyjewskiego Prokop miał jednak na myśli
nie tyle przeznaczenie, co wiarę w heimarmene – astrologicznie wyznaczoną konieczność
zachodzenia zdarzeń[39].
W opinii tego badacza Słowianie doskonale znali pojęcie
przeznaczenia, a zgodnie z ich wiarą ludzką egzystencją
kierował nie przypadek, lecz indywidualna, przypisana każdemu człowiekowi dola,
której przyznawano życie i osobowość[40] (a tym samym, której kierunek
było można jednak odwrócić, przebłagać). Podobne
zdanie do Szyjewskiego zaprezentował Aleksander Gieysztor[41].
W przeciwnym tonie wypowiedzieli się natomiast Stanisław
Urbańczyk i Kazimierz Kryspin, dosłownie przyjmując relację
bizantyńskiego dziejopisa[42].
Z wiarą w przeznaczenie
wiąże się zagadkowa postać boga Roda,
któremu podobnie jak rodzanicom składano ofiary przy okazji narodzin i postrzyżyn.
Bóg ten pojawia się w dość nielicznych relacjach z obszaru Rusi,
również pod imionami Suda i Usuda. Aleksander Brückner uważał Roda za abstractum[43],
Gieysztor natomiast uznał go za pomniejsze bóstwo stanowiące personifikację losu tożsamą z Dolą[44].
Szyjewski posunął się nieco dalej, widząc w Rodzie
ważnego boga patronującego pokrewieństwu rodowemu i
związanego ze sferą życia pozagrobowego[45].
Skrajną koncepcję zaprezentował Boris Rybakow,
którego zdaniem Rod był w czasach archaicznych najważniejszym bóstwem
Słowian, a nawet stwórcą świata, wraz z rozwojem
słowiańskiej religii zastąpionym przez Peruna[46].
Hipoteza ta spotkała się z niewielkim poparciem, choć w nowszej
literaturze nawiązała do niej m.in. Halina Łozko,
uznając Roda za Boga nad
bogami Ukraińców[47].
Liczne relacje etnograficzne wskazują na wiarę w duszę,
choć nie jest jasne jak Słowianie postrzegali jej koncepcję. Duszę
przynosił ze sobą ptak, zwykle bocian – przeświadczenie to w
zmodyfikowanej formie przetrwało w folklorze do dzisiaj. Dusza za życia
mieszkała według najpowszechniejszego wierzenia w sercu i była
utożsamiana z oddechem. Według części relacji po
śmierci ponownie w formie ptaka odlatywała ona do Wyraju, co miałoby
się wiązać z powszechnym obyczajemciałopalenia.
Część badaczy uważa, że istniały dwa rodzaje
wierzeń – w wyraj "niebiański" i konkurencyjnie w podziemne Nawie. Zdaniem Andrzeja
Szyjewskiego była to raczej koncepcja podwójnej duszy – jej
część trafiała do Nawie, reszta natomiast, utożsamiana
ze swoistym pierwiastkiem rodowym, do Wyraju. Szyjewski posunął
swoją koncepcję dalej, uznając, że dusza ta następnie
była odsyłana na ziemię przez Roda by w drodze reinkarnacji stać się
częścią nowego ludzkiego istnienia[48].
Zobacz więcej
w artykule Dusza (religia),
w sekcji Wierzenia Słowian.
Powszechna była, jak już
wspomniano, wiara w możliwość przynajmniej częściowego
pozostania duszy na ziemi. Doprowadzało to do powstawania wyżej
opisanychdemonów.
Aby zapobiec przekształceniu się duszy w wąpierza czy upiora stosowano skomplikowane obrządki pogrzebowe – np. otwierano wszystkie okna domu by
dusza mogła swobodnie ulecieć lub zacierano ślady za pogrzebowym
orszakiem[49].
Badania Alfonso di Noli wskazują, że praktyki te
odnaleźć można w różnych kulturach i nie stanowią one
specyficznej cechy kultury słowiańskiej[50].
Wielu badaczy wskazuje na istnienie
wśród Słowian kultu przodków,
często utożsamianego z kultem demonów domowych. W. Szafrański za
przedstawienia przodków uznał opisane niżej figurki odnalezione
w Wolinie[51]. Kosmas w swojej kronice wspomniał o zwyczaju stawiania
przodkom budek – domów dusz[52].
Podobne praktyki aż do XIX wieku występowały u Słowian
wschodnich[53].
Śladem kultu przodków są wspomniane już uprzednio obrządki
mające na celu kontakt ze zmarłymi lub uczczenie ich pamięci.
Oprócz modlitw i ofiar powszechne było urządzanie uczt pogrzebowych i
zadusznych. Znane były one pod różnymi nazwami: jako chorwacka karmina,
ruska tryzna czy polska strawa. O zwyczaju tym
wspomniał polski kronikarz Wincenty Kadłubek[54].
Do dziś przetrwał on w bałkańskiej kulturze ludowej. Istniały
także obrządki mające na celu bezpośredni kontakt ze
zmarłymi, znane m.in. pod nazwą Dziadów[55].
Zdaniem Andrzeja Szyjewskiego duchy
przodków nazywano lalkami lub lutkami.
W efekcie desematyzacji przekształciły się one
w dziecięce zabawki. Dały
też początek idei krasnoludków[56].
Przylądek Arkona – we wczesnym średniowieczu
znajdowało się tu jedno z głównych sanktuariów
słowiańskich
Miejsca kultowe Słowian można lokalizować w oparciu
o przekazy źródłowe, jednak w
większości przypadków naukowcy dysponują jedynie późnymi legendami, rzadko
nawiązującymi do realnej przeszłości. Znacznie większe
znaczenie mają badania archeologiczne,
pozwalające odnajdywać ślady świątyń bądź innych konstrukcji
kultowych. Słowianie za święte uznawali miejsca
spełniające odpowiednie warunki przyrodnicze – najczęściej
była to góra ze starym drzewem na szczycie. Znaczenie miała też
bliskość wody w postaci źródła, studni bądź
strumienia. Czcią otaczano także uznane za święte
głazy, często pełniące role ołtarzy ofiarnych. Aleksander Gieysztor zwrócił uwagę na
dążenie do takiego przekształcenia terenu by formował
się w magiczny krąg
przeznaczony do kontaktowania się z bóstwem[57].
Niekończące się dyskusje
naukowców wywołuje kwestia istnienia słowiańskich
świątyń bądź innych konstrukcji o przeznaczeniu
kultowym. Już na pierwszy rzut oka widoczne są w tym temacie istotne
różnice regionalne. Istnieje sporo wzmianek źródłowych,
opisujących świątynie ulokowane na Połabiu. Thietmar zawarł
w swojej kroniceszczegółowy opis
świątyni Swarożyca w Radogoszczy[58], Helmold wspomniał o przybytku Trygława w Szczecinie[59],
natomiast Saxo Grammaticus o świątyni Świętowita w Arkonie na Rugii[60].
Zgodnie z relacjami budynki te były konstrukcjami drewnianymi, najpewniej
czworokątnymi i zadaszonymi. Stanowiły obszar wydzielony dla sfery sacrum– dostęp do
nich mieli tylko wyznaczeni kapłani.
W źródłach i literaturze zwykle określa się je mianem kącin. Obiekty te
znajdują swoje poświadczenie w archeologii – przykładem
mogą być pozostałości świątyni
położonej w sąsiedztwie datowanego na VII-VIII wiek grodziska w Feldbergu pod Neustrelitz[61].
Inaczej wygląda sytuacja na pozostałych terenach zajętych przez
ludy słowiańskie. Niemal nie istnieją współczesne
źródła opisujące świątynie słowiańskie na
Rusi, a kompletnie brakuje ich w przypadku Polski czy Bułgarii.
Również archeologia nie wykazała istnienia zadaszonych
świątyń – natrafiono jedynie na kilka spornych konstrukcji. Na
Rusi te tzw.chramy najczęściej nie były
zadaszonymi budynkami, lecz ogrodzonymi miejscami kultowymi wyposażonymi w posągi[62].
W Polsce swoistym ewenementem jest jedyne w miarę pewne znalezisko –
odkryta pod koniec lat 90. domniemana świątynia pogańska we Wrocławiu[potrzebne źródło].
Kopiec Kraka w Krakowie. W czasach pogańskich na
jego szczycie znajdował się liczący nawet 300 lat dąb, a
miejsce pełniło prawdopodobnie rolę sakralną
Starożytna figura kultowa na szczycie
Ślęży. Stworzona zapewne przez Celtów, ale obdarzona czcią
prawdopodobnie także przez Słowian
W nauce ścierają się dwa
główne nurty. Według pierwszego, współcześnie
reprezentowanego przede wszystkim przezStanisława Urbańczyka,
Słowianie swoje bóstwa czcili w domu i w przyrodzie, nie budowali
natomiast osobnych świątyń[63].
Te miały powstawać jedynie na Połabiu, jako późny efekt
wpływów chrześcijaństwa. Gdzie indziej
pogaństwo miało nie osiągnąć dostatecznie wysokiego
poziomu rozwoju, by zorganizować się wokół
świątyń i grupy kapłańskiej. Podobne poglądy
głosili Henryk Łowmiański[64] oraz Aleksander Gieysztor[65].
Drugi z badaczy wskazywał jednak na inne typy miejsc kultowych – święte gaje (np. opisany przez Thietmara gaj Głomacz położony na północ od Miśni[66] lub gaj wspomniany przez Helmolda, leżący
w Wagrii i
związany z kultem boga Proue/Prone[67]),
wzgórza (np. Kopiec Kraka w Krakowie[68],
wspominana przez Thietmara Ślęża[69] lub Góra Grodowa w Tumlinie na północ od Kielc[70])
czy stare drzewa (najczęściej dęby, ale także
np. lipy, klony czy jesiony[71];
w Żywocie świętegoOttona z
Bambergu opisany jest
kult uznanego za święty orzecha w Szczecinie[72]).
Również najnowsze polskie znalezisko, świątynia we
Wrocławiu, została uznana za możliwy efekt wpływów
połabskich datowany na czasy reakcji pogańskiej związanej z rządami Bezpryma i Kazimierza Odnowiciela (lata 30. XI wieku)[potrzebne źródło].
Wśród badaczy
działających w ostatnich latach wykształcił się nurt
konkurencyjny, uznający, że świątynie budowano na znacznie
szerszą skalę, a występowały one zarówno na Połabiu, w
Polsce jak i na Rusi. Nurt ten reprezentują m.in. Leszek Paweł Słupecki[73] i Andrzej Szyjewski[74].
Zdaniem wspomnianych naukowców świątynie słowiańskie
powstawać miały już w VIII-IX wieku, czyli w okresie
sprzed silnych wpływów chrześcijańskich, jako niezależny
element rodzimej religii. Ustalenia wspomnianych badaczy wymagają dalszych
analiz materiałów źródłowych i zakrojonych na szerszą skalę
badań archeologicznych. Wśród archeologów współcześnie
dominuje sceptycyzm wobec wzmianek o dawnych świątyniach
pogańskich. Znaleziska takie, jak np. drewniane podłogi pod
kościołami romańskimi dawniej były identyfikowane jako
pozostałości kącin. Dziś ustalenia te uznaje się za
błędne. Przykładem może być np. kościół
św. Wojciecha na rynku krakowskim[75].
Niezależnie od tego, który z nurtów uzna się za właściwszy,
należy przyjąć, że większość z
występujących w późnych źródłach chramów i kącin
w rzeczywistości nie istniało.
Istotne ze względu na
zbieżność ze źródłami historycznymi są znaleziska
z terenów Rusi, przede wszystkim krąg posągów w okolicy Kijowa, zbieżny z
relacją w Powieści dorocznej. Ta niezadaszona
konstrukcja nad Dnieprem to prawdopodobnie miejsce, w którym wielki książę Włodzimierz umieścił idole pogańskich
bogów, a następnie kazał je strącić do rzeki po przyjęciu
chrześcijaństwa. Inna podobna konstrukcja została
zlokalizowana na północ odŻytomierza,
a znacznie starszy ośrodek kultowy wiązany z Perunem odnaleziono na Peryni pod Nowogrodem
Wielkim[62].
Przynajmniej część
świątyń i miejsc kultowych wyposażona była w
posągi przedstawiające pogańskie bóstwa. Języki
słowiańskie posiadają wspólne słowo na ich określenie
– bałwan. Prawdopodobnie
najwcześniej posągi pojawiły się na Rusi, później
także na Połabiu, co potwierdzają liczne przekazy
źródłowe. Brakuje natomiast przedstawień figuralnych wśród
Słowian południowych, a znaleziska z terenów Polski są nieliczne
i dyskusyjne. Podobnie dyskusję rodzi to, skąd u Słowian
pojawił się zwyczaj tworzenia idoli. Większość badaczy
wskazuje na wpływy obce, różnią się oni natomiast w
określaniu tego jak wczesne i silne były te wpływy. Zdaniem
Aleksandra Gieysztora posągi stanowią efekt wpływu ludów
irańskich lub tureckich, który najszerzej rozwinął się na
Rusi, a następnie przeniknął na zachód[57].
Maciej Salamon wskazał na znacznie późniejsze wpływy nordyjskie
i chrześcijańskie, tych drugich doszukiwał się także
Henryk Łowmiański.
Najbardziej znanym posągiem jest
idol wyłowiony w 1848 roku ze Zbrucza i umownie nazwany Światowidem ze Zbrucza. Zdaniem Borisa Rybakowa jest to przedstawienie o charakterze kosmogonicznym,
obrazujące trzy sfery rzeczywistości – boską, ludzką i
podziemną. Na jego górze znajdują się twarze czterech bóstw,
niżej postacie ludzi, na samym dole natomiast domniemana sylwetka bóstwa chtonicznego[76].
Interpretację tę przyjęli Aleksander Gieysztor[77] i z zastrzeżeniamiAndrzej Szyjewski[78],
przy tym jednak zwrócili uwagę na wątpliwości co do
identyfikacji poszczególnych bóstw (zdaniem Gieysztora są to: Perun,
Perperuna, Mokosz i czwarte, niezidentyfikowane). Inni naukowcy negują
nawet sam słowiański charakter rzeźby, którego nie da się
jednoznacznie potwierdzić[79].
Na Ukrainieodnaleziono
także dwa inne uszkodzone idole, zdaniem Gieysztora będące przedstawieniami
bóstw. Pozostałe ruskie rzeźby pogańskie uznał on raczej za
posągi upamiętniające wodzów plemiennych[80].
O idolach ruskich, pomijając
wspomnianą już Powieść Doroczną, niewiele można
wyczytać w źródłach. Inaczej sprawa ma się w przypadku
Słowian zachodnich. Monumentalny posąg w świątyni
Świętowita w Arkonie opisał Saxo Gramatyk. Miał on
wyróżniać się gabarytami, a w dłoni trzymać wykonany z rozmaitego kruszcuróg
wykorzystywany do wróżb. Zachowały się także relacje na
temat posągów w Wołogoszczy czy Radogoszczy. W przypadku pierwszych
Thietmar wspomniał też o fakcie, że idole były
"podpisane" – niestety nie wiadomo jakim alfabetem i w jakim
języku. Charakterystyczny dla przedstawień bóstw połabskich jest polikefalizmczyli posiadanie wielu
głów. Posąg Świętowita miał mieć ich cztery, Rujewita w Gardźcu siedem, zaś Trygława w
Szczecinie trzy. Raffaele Pettazzoni uznał polikefalizm za symbol wszechwiedzy rozumianej jako wszechwidzenie[81].
Duża liczba opisów kontrastuje z nielicznymi znaleziskami
archeologicznymi. Nie odnaleziono żadnych pełnowymiarowych idoli
polikefalicznych, a jedynie zminiaturyzowane, drewniane, czterogłowe figurki (Wolin, odkrycie z 1974 roku)[82].
Odkryto także kilka drewnianych posągów o bliskim ludzkiemu
wzroście. Do pewniejszych znalezisk należą idol o owalnej
głowie z Behren-Lübchen w Meklemburgii (X-XII wiek) i posąg w
czapce wykopany z torfowiska pod grodem w Alt-Friesack (VI-VII wiek)[83].
Niewielka liczba zabytków wynika zapewne z małej wytrzymałości
materiału (drewno) i dużej skuteczności akcji
chrystianizacyjnej.
Innego typu znaleziska pochodzą z
części Pomorza dzisiaj leżącej na terenie
Polski. Są to półamorficzne przedstawienia w formie kamiennego reliefu. Prezentują
one postacie ludzkie: postać kobieca, mężczyznę z rogiem,
jeźdźca na koniu. Odnaleziono także trzy posągi o
prawdopodobnie religijnej funkcji. Pierwszy prezentuje postać z naczyniem
lub bochnem chleba, drugi postać w czapce. Trzeci ma jedynie słabo
zaznaczone rysy twarzy. Zabytki te nie mają analogii w sztuce
zachodnioeuropejskiej ani skandynawskiej, nawiązują natomiast stylem
do znalezisk z ziem Prusów, tzw. kamiennych bab.
Być może są to przedstawienia bohaterów lub wodzów plemiennych[84].
Z terenu Polski właściwej
pochodzą tylko trzy pewniejsze znaleziska – dwie drewniane głowy o
realistycznych rysach twarzy wyłowione z rzek i figurka koziołka znaleziona
na Ostrowie Lednickim. Do tej niewielkiej grupy zabytków można dodać
dwa zniszczone, a znane z opisów przedstawienia figuralne, dawniej
znajdujące się w Maliszewie i Witowie. Drugie z nich
miało mieć charakter polikefaliczny[85].
Chrystianizacja doprowadziła do
zniszczenia dużych przedstawień figuralnych, jednak jeszcze przez
kilka wieków w domach wykorzystywano mniejsze obiekty kultowe – figurki
zwierząt, opaski, maski czy ceramiczne pisanki, dopiero
później związane symbolicznie z Wielkanocą. Wiele z
nich przetrwało po dziś dzień[86].
Osobny
artykuł: rodzimowierstwo słowiańskie.
·
A. Gieysztor, Mitologia Słowian,
Warszawa 1980, ISBN
83-221-0152-X;
·
H.
Łowmiański, Religia
Słowian i jej upadek, PWN, Warszawa 1986, ISBN
83-01-00033-3
·
J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian,
Poznań 1998;
·
A. Szyjewski, Religia Słowian, WAM,
Kraków 2003, ISBN
83-7318-205-5;
·
S. Urbańczyk, Dawni Słowianie – wiara i kult,
Wrocław 1991.
1.
↑ S. Urbańczyk, Dawni Słowianie – wiara i kult, Wrocław 1991, s. 125.
2.
↑ J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych
Słowian,
Poznań 1998, s. 8-9
3.
↑ C. Lévi-Strauss, Myśl nieoswojona, Warszawa 1969, s. 21-39. Zob. też
pracę poświęconą tzw. opozycjom binarnym: C. Lévi-Strauss, Antropologia strukturalna, Warszawa 1970, s. 285-315.
4.
↑ M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, t. III, Warszawa 1995, s. 27.
5.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, WAM, Kraków 2003, s. 25.
6.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, WAM, Kraków 2003, s. 23.
7.
↑ S. Urbańczyk, Dawni Słowianie –
wiara i kult, Wrocław 1991, s. 126; J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych
Słowian,
Poznań 1998, s. 8-9.
8.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 29-38.
9.
↑ Różne wersje mitu spisał i
przeanalizował M. Eliade, Historia
wierzeń i idei religijnych, t. III, Warszawa 1995, s. 11. W artykule została podana wersja mitu
z jego podstawowymi elementami.
10.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 59-64.
11.
↑ W. Toporow, Wokół rekonstrukcji mitu o jaju
kosmicznym (na podstawie baśni rosyjskich), [w:] Semiotyka kultury, red. E. Janus i M. R. Mayenowa, Warszawa
1977, s. 132-133.
12.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 1980, s. 125; A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 69-73.
13.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 76-80.
14.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 80-88; L. P. Słupecki, Wawel jako święta góra a
słowiańskie mity o zajęciu kraju, "Przegląd religioznawczy",
1993, nr 2, s. 14.
15.
↑ M. Gładyszowa, Ludowa wiedza o gwiazdach, Wrocław 1956.
16.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 84-85.
17.
↑ 17,0 17,1 red. M. Salamon, Kształtowanie średniowiecza, Wydawnictwo Fogra, Kraków 2005.
18.
↑ Thietmar, Kronika Thietmara, I 14.
19.
↑ B. Uspienski, Kult świętego Mikołaja na Rusi, Lublin 1980.
20.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 78.
21.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 219-220.
22.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 79.
23.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 220.
24.
↑ K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, t. II, cz. 2, Kraków 1939.
25.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 215-240.
26.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 176.
27.
↑ 27,0 27,1 A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 182.
28.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 179.
29.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 181.
30.
↑ L. Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX w., Warszawa 1986, s. 159-166. Podobnie D. K.
Zielenin i L. N. Winogradowa.
31.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 220; A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 162-170.
32.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 170-176.
33.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 231.
34.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 221.
35.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 184-190.
36.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 186; S. Urbańczyk, Dawni Słowianie: wiara i kult, Warszawa 1991, s. 52.
37.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 187.
38.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 195.
39.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 144.
40.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 191.
41.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 156-158.
42.
↑ S. Urbańczyk, Dawni Słowianie – wiara i kult, Wrocław 1991; K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, t. II, cz. 2, Kraków 1939.
43.
↑ A. Brückner, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985.
44.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 156-157.
45.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 192-193.
46.
↑ Poglądy podane za A. Gieysztorem Mitologia Słowian, s. 156-157 i A. SzyjewskimReligia
Słowian, s. 192-193.
47.
↑ H. Łozko, Rodzima wiara ukraińska, Wrocław 1977, s. 24.
48.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 202-206.
49.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 210-211.
50.
↑ Alfonso M. di Nola, Tryumf śmierci. Antropologia
żałoby,
Kraków 2006.
51.
↑ W. Szafrański, Prahistoria religii na ziemiach polskich, s. 356-357, 417-418.
52.
↑ Kosmas, Kronika Czechów, III 1.
53.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 218.
54.
↑ Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem, Kronika polska, I 19.
55.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 219.
56.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 200.
57.
↑ 57,0 57,1 A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 186.
58.
↑ Thietmar, Kronika Thietmara, VI.
59.
↑ Herbord, Dialog o życiu św. Ottona biskupa
bamberskiego, II
32.
60.
↑ Saxo Grammaticus, Gesta Danorum, XIV 39, 2-3.
61.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 180.
62.
↑ 62,0 62,1 A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 183-186.
63.
↑ S. Urbańczyk, Dawni Słowianie – wiara i kult, Wrocław 1991.
64.
↑ H. Łowmiański, Religia Słowian i jej upadek, Warszawa 1979
65.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 168-183.
66.
↑ Thietmar, Kronika Thietmara, I 3. Thietmar wspomina także o innym
świętym gaju, tzw.Świętym
Borze (oryg. Zeitibure) wytrzebionym w roku 1009, Kronika Thietmara, VI 37.
67.
↑ Cytat i komentarz w: A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 176.
68.
↑ J. Rajman, Kraków. Zespół osadniczy, proces
lokacji, mieszczanie do roku 1333, Kraków 2004, s. 46-47.
69.
↑ Thietmar, Kronika Thietmara, VII 51.
70.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 177.
71.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 172.
72.
↑ Herbord, Dialog o życiu św. Ottona biskupa
bamberskiego,
III 22.
73.
↑ L. P. Słupecki, Slavonic Pagan Sanctuaries, Warszawa 1994.
74.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s.
149-156.
75.
↑ J. Roszko, Wierzynek i jego sąsiedzi, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków, s. 16.
76.
↑ B. A. Rybakow, Jazyczeskoje mirowozrienije russkogo
sriedniewiekowja,
"Woprosy istorii", 1 (1974).
77.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 187-189.
78.
↑ A. Szyjewski, Religia Słowian, s. 88-90.
79.
↑ Np. zdaniem W. Szafrańskiego jest to
posąg tracki; W. Szafrański, Prahistoria religii na ziemiach polskich, Wrocław-Warszawa 1987, s. 404.
80.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 189-194.
81.
↑ Raffaele Pettazzoni, Wszechwiedza bogów, Seria Religioznawcza, Książka i
Wiedza, Warszawa 1967.
82.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 196.
83.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 196-198.
84.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 198-201.
85.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 201-202.
86.
↑ A. Gieysztor, Mitologia Słowian, s. 202.
Poganie −
określenie używane wobec wyznawców religii niemonoteistycznych,
głównie politeistycznych i animalistycznych.
Łacińskie słowo pagus znaczy „gmina”, „wieś”,
istnieją przy tym dwie możliwe etymologie słowa
"pogaństwo". Słowo paganus oznaczać mogło w
łacinie klasycznej mieszkańca gminy wiejskiej, mogło jednak
oznaczać też cywila, w przeciwieństwie do wojskowego.
Mieszkańcy terenów wiejskich później przyjmowalichrześcijaństwo, co mogło
być przyczyną zmiany znaczenia słowa paganus, odnoszącego
się odtąd do nie-chrześcijan. Chrześcijanin
określał się jako miles
Christi(„żołnierz Chrystusa”), w czym źródło ma
alternatywny pogląd, według którego zmiana znaczenia słowa paganus nastąpiła jako
przeciwstawienie sobie tych określeń:paganus oznaczać miał „cywila” w
sensie religijnym.
Nowe znaczenie terminu paganus nie było obecne przed panowaniem
cesarza Konstantyna. Wcześniej na
określenie nie-chrześcijan używano terminów pochodzenia
biblijnego, nationes, gentiles i ethnicus. W pierwszych wiekach
chrześcijaństwa, przed Konstantynem, religie niechrześcijańskie
były wciąż jeszcze bardzo silne także w ośrodkach
miejskich. Później straciły jednak prestiż społeczny na
rzecz chrześcijaństwa. Wobec faktu, że chrześcijanie stali
się świadomi swojej liczebności i prestiżu
społecznego, przeciwstawienie paganus – militaris,
źródło nowego określenia nie-chrześcijan, mogło
się im wydać oczywistym (a przy tym niekoniecznie
poniżającym względem pogan).
Wydaje się, że termin też
używany był początkowo w języku potocznym. Jako potoczny
określa go jeszcze św. Augustyn – gentiles
vel iam vulgo usitato vocabulo paganos (Epist.
184). Pierwszym dokumentem o charakterze oficjalnym, w którym został
użyty był reskrypt cesarza Walentyniana I z roku 370 (Codex Theodosianus14.2.18).
·
Artykuł Pagan w: New
Catholic Encyclopedia, wyd. 2, t. X, 2003.
·
religia
naturalna, religie
pierwotne
·
neopogaństwo, rodzimowierstwo
87.
|
Cet article est une ébauche concernant la Pologne. Vous
pouvez partager vos connaissances en l’améliorant (comment ?) selon les
recommandations des projets
correspondants. |
|||
Żywiec |
|
|
|
|
|
|
|
||
|
|
|
||
Administration |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
||
Żywiec |
|
|
|
|
Antoni Szlagor |
|
|
|
|
34-300 ŕ 34-330 |
|
|
|
|
+(48) |
|
|
|
|
Indicatif téléphonique local |
33 |
|
|
|
SZY |
|
|
|
|
Démographie |
|
|
|
|
32 300 hab. |
|
|
|
|
Géographie |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Localisation |
|
|
|
|
Géolocalisation sur la carte : Pologne |
|
|
||
Liens |
|
|
|
|
|
|
|
||
![]() |
|
|
|
Żywiec (prononciation :
Gé-vičts) est une ville de Pologne d'environ 32 000 habitants, située en Silésie dans
la région montagneuse des Beskides. Elle a connu, au
cours de son histoire de nombreuses souverainetés dont celle de l'empire des Habsbourg (1838-1917), elle portait alors
en allemand le nom de Saybusch1.
La ville est renommée hors des frontičres pour la bičre qui porte son nom.
Sommaire
[masquer] ·
4 Liens |
Cette section est vide, insuffisamment détaillée ou
incomplčte. Votre aide est la bienvenue !
Depuis le premier partage de la Pologne en 1772 jusqu'en 1918, la ville (au
nom bilingue de SAYBUSCH -
ŻYWIEC fin du 19e s)
fait partie de la monarchie autrichienne (empire d'Autriche), puis Autriche-Hongrie(Cisleithanie aprčs le compromis de
1867), chef-lieu du district de męme nom, l'un des 78Bezirkshauptmannschaften (powiats) en province (Kronland) de Galicie en 19002.
1.
Avant 1867, aussi SEYBUSCH ou SEIBUSCH.
2.
Die
postalischen Abstempelungen auf den österreichischen Postwertzeichen-Ausgaben
1867, 1883 und 1890, Wilhelm KLEIN, 1967
(pl) (en) site officiel de la ville
Historia Żywca liczy sobie
przeszło 700 lat. Jego nazwa pochodziła ponoć od słowa
"żywić", co wskazuje na to, że tutejsze ziemie
były urodzajne i obfitowały w zwierzynę. Pierwsza wzmianka o
mieście pochodzi ze spisów świętopietrza Diecezji Krakowskiej z 1308 roku, w których wymieniona jest "parochia ecclesie de Ziwicz", czyli
parafia żywiecka. W 1327 roku Żywiec miał już prawa
miejskie.
Na przestrzeni dziejów Żywiec
przechodził z rąk do rąk. Początkowo należał do
książąt cieszyńskich, następnie
oświęcimskich. Ostatni z książąt piastowskich
Przemysław, władał Żywiecczyzną do roku 1433. Po nim
ziemię tę objęli w posiadanie Skrzyńscy herbu
Łabędź, którzy - jak wynika z Kroniki Długosza - trudnili
się rozbojem, a okres ich władania należał do najbardziej
burzliwych. W 1456 roku Ziemię Żywiecką wykupił król
Kazimierz Jagiellończyk. Po nim Żywiecczyzną kolejno
władali Komorowscy i żona Zygmunta III Wazy - Konstancja. W 1626 roku
Konstancja wydała ordynację dla Żywca, która
uporządkowała dotychczasowe nadania i przywileje oraz
określiła prawodawstwo miejskie. Przyniosło to szybką
poprawę stosunków wewnętrznych i przyspieszenie rozwoju gospodarczego.
Po Konstancji
Żywiecczyzną władał biskup wrocławski Karol Ferdynand,
a następnie król Jan Kazimierz, który w okresie Potopu Szwedzkiego
dwukrotnie bawił na żywieckim zamku. Wtedy też Żywiecczyzna
wsławiła się postawą patriotyczną, stając wiernie
przy swoim królu i broniąc miasta przed Szwedami. Przewaga wojsk
najeźdźczych była jednak zbyt wielka i na krótko miasto
wpadło w ręce Szwedów. W 1678 roku Żywiecczyznę nabył
hrabia Jan Wielopolski i przez następne półtora wieku
pozostawała ona własnością tego rodu. W roku 1838 Adam Wielopolski
sprzedał dobra Habsburgom, którzy władali tymi ziemiami aż do II
wojny światowej.
Początki dynamicznego rozwoju
miasta w połowie XIX wieku związane są z jego
uprzemysłowieniem. Wtedy powstał tu m.in. zakład metalurgiczny
produkcji śrub, fabryka papieru i drukarnia oraz najsłynniejsza firma
nieodmiennie kojarzona z Żywcem, Arcyksiążęcy Browar,
założony przez Albrechta Ferdynanda Habsburga. W czasie II wojny
światowej Ziemia Żywiecka została włączona do Rzeszy i
poddana silnej akcji germanizacyjnej. Niemcy deportowali stąd 20 tys.
osób, a opuszczone gospodarstwa zasiedlano niemieckimi osadnikami. Podczas
okupacji Żywiecczyzna stała się jednym z ważniejszych
ośrodków ruchu oporu. Działały tu silne zgrupowania AK i znajdował
się jeden z ważniejszych punktów przerzutowych na
Słowację.
Okres powojenny zaznaczył
się w historii miasta rozwojem przemysłu oraz zakładów
spółdzielczych. W prawie wszystkich dzielnicach powstały osiedla
mieszkaniowe i placówki kulturalno-oświatowe. Nowe oblicze miasto zyskało
w 1967 roku, kiedy przez spiętrzenie wód Soły zaporą w Tresnej
powstało Jezioro Żywieckie. W 1999 roku w wyniku nowego podziału
administracyjnego kraju Żywiec stał się częścią
województwa śląskiego.
|
|
|
|
http://malec.kety.pl/index.php/historia
Strona Główna Historia
17/04 2013
·
' alt=Drukuj v:shapes="_x0000_i1074">
·
' alt=Email v:shapes="_x0000_i1075">
Kategoria: Historia
Odsłony: 168
Niecodzienną
wizytę w Maleckiej Izbie Pamięci złożyła pani Sandra
Malec - rodowita Amerykanka, która przyleciała do Polski z Chicago po to
by zgłębić wiedzę o swoich przodkach i polskich rodzinnych
korzeniach.
Z dokumentów i zdjęć jakie przywiozła
można było wywnioskować, że dziadek - Józef Malec,
urodził się w Bielanach, a matka /z domu Ćwiertnia/ w
Bulowicach. Oboje zaraz po I Wojnie Światowej wyemigrowali do Stanów. Tam
właśnie urodził jej ojciec Rajmund. Sandra znalazła
się w Malcu na prośbę rodziny, szczególnie ojca, mając
nadzieje że ich nazwisko „Malec” jest ściśle związane z
nazwą naszej wsi. Jak się okazało historia jej rodziny nie jest
aż tak bardzo związana z naszą miejscowością,
chociaż nie do końca.
CZYTAJ
WIĘCEJ: Z CHICAGO DO MALCA
10/04 2013
·
' alt=Drukuj v:shapes="_x0000_i1077">
·
' alt=Email v:shapes="_x0000_i1078">
Kategoria: Historia
Odsłony: 139
„Tak nadszedł 20
kwietnia 1940 roku dzień urodzin Hitlera…”
„Po wkroczeniu Niemców do Malca 4 września 1939
roku ludność tutejsza z bardzo małymi wyjątkami
ustosunkowała się do nich wrogo. Gdy pewni zwycięstwa i butni
maszerowali przez wieś ludność pochowała się w domach
albo gdzieś z ukrycia, ze łzami w oczach obserwowała ich
(Niemców) i z bólem w sercu myśleli o swoich bliskich zmobilizowanych
około 30 osób i tych którzy dobrowolnie opuścili rodziny z
myślą wstąpienia do Armii Polskiej i bronienia kraju. W Malcu
nie było wyjątku żeby cała rodzina opuściła
wieś, a to na wskutek wystąpienia kilku obywateli Malca jak Petkowski
Karol, Petkowski Władysław, Mitoraj Antoni, Mitoraj
Władysław, Naglik Franciszek oraz piszący te słowa i kilku
innych. Oni to 2 września 1939 roku gdy zaczęli pojawiać
się pierwsi uciekinierzy ze śląska Cieszyńskiego i Górnego
zwołali ludność przed szkołę (obecnie sklep G.S.) i
poinformowali ludzi żeby nikt z rodziną nie opuszczał wioski
tylko ci mężczyźni którzy się czują
żołnierzami, chcą wziąć karabin i bronić
zagrożonego kraju.
CZYTAJ WIĘCEJ: HISTORIA JEDNEJ FLAGI
21/12 2012
·
' alt=Drukuj v:shapes="_x0000_i1080">
Kategoria: Historia
Odsłony: 329
„Historia Malca” według ks. mgr.
Władysława Grohsa
Ksiądz Władysław de Rosenburg Grohs
urodził się 18 lipca 1910 r. w Krakowie – Pogórzu. Do gimnazjum
uczęszczał w Chrzanowie Ukończył Seminarium Duchowne w
Krakowie i teologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1933r.
otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ks.
kardynała Adama Sapiechy. Przed II Wojną Światową
pracował jako wikariusz w parafiach: w Zawoi, Milówce Czernichowie,
Oświęcimiu i Kętach. W latach okupacji związany był z
konspiracją, pod pseudonimem „Feliks Skarga”, pełnił funkcje
kapelana Armii Krajowej na Okręg Śląski. Za
działalność tę dwukrotnie aresztowany przez gestapo
Osadzony w obozach Koncentracyjnych w Oświęcimiu i Mathausen. Po
wojnie pracował w parafiach w Jaworznie i Kętach. W latach 1946-64
pracował jako administrator w parafii Osiek. Od 1964 roku pracował jako
Proboszcz w Wieliczce, gdzie duszpasterzem był aż do śmierci /20
grudzień 1977 r./. Od roku 1973 pełnił tam też
funkcję dziekana dekanatu Wieliczka. Był bardzo cenionym
kaznodzieją i rekolekcjonistą.
CZYTAJ WIĘCEJ: 20 XII 2012 R. 35-TA...
11/12 2012
Kategoria: Historia
Odsłony: 330
„… Pierwszą zbiórkę żywności
zorganizowano w grudniu 1941 r. …”
Przed II Wojną światową Malec
należał do powiatu Biała Krakowska. Posiadał około 560
mieszkańców zamieszkałych w 87 domach. W przeważającej
części byli to małorolni chłopi posiadający od 1 do 8
morgów użytków rolnych.
We wsi znajdował się również duży
majątek ziemski o obszarze około 480 morgów pola, w tym 360 morgów
ziemi uprawnej, 16 morgów lasu i około 100 morgów stawów rybnych.
Właścicielem majątku był Oskar Hempel, z pochodzenia
Austriak, który według przekazów był nadzwyczaj lojalny wobec
obywateli polskich. W okresie tym mieszkańcy naszej wsi, podobnie jak
pobliskiego Osieka czy Polanki Wielkiej uchodzili za bardzo wyrobionych
społecznie i politycznie.
CZYTAJ WIĘCEJ: SKROMNI, WIELCY BOHATERZY
15/11 2012
Kategoria: Historia
Odsłony: 271
W lipcu 2011 r. w sołtysówce zostały
odnalezione dokumenty z XIX i XX w. dotyczące naszej miejscowości.
Dzięki zaangażowaniu Rady Sołeckiej została podjęta
decyzja o przepisaniu, a tym samym o ocaleniu od zapomnienia, pracy, którą
w 1932r. napisał Pan Jan Rusek – mieszkaniec Malca i słuchacz
Kolegium Nauczycielskiego w Warszawie.
Fascynujące opisy historii Malca, jego tradycji, kultury, życia
codziennego mieszkańców spowodowały, że przepisana praca
została przekazana do konsultacji pracownikom Muzeum im. S.
Kłosińskiego w Kętach. Wspólnie też podjęliśmy
decyzję o wykonaniu skanu pracy celem zarchiwizowania materiału.
CZYTAJ
WIĘCEJ: MONOGRAFIA JANA RUSKA -...
15/11 2012
Kategoria: Historia
Odsłony: 157
Przedstawiamy Państwu
fragmenty rozmowy przeprowadzonej 22 lutego 2012 roku w maleckiej
świetlicy z p. Stefanem Naglikiem, p. Stanisławem Janasem i p.
Karolem Ehrhardtem na temat II Wojny Światowej podczas jednego ze
„Spotkań przy dzwonnicy – a jak to z Malcem było…” z dziećmi w
czasie ferii zimowych (Ferie
– dzień trzeci).
CZYTAJ WIĘCEJ: ŚWIADKOWIE WOJNY
04/10 2012
Kategoria: Historia
Odsłony: 519
Zamysły budowy Kościoła w Malcu i
stworzenia oddzielnej Parafii sięgają lat 90-tych XIX w. Już od
zamierzchłych czasów Kościołem Parafialnym dla naszej wsi
był Kościół p.w. Św. Andrzeja Apostoła w Osieku.
Inicjatorami budowy miejscowego kościoła byli
sami mieszkańcy. Dowiadujemy się o tym z niedokończonej „Kroniki
Budowy Kościoła w Malcu” anonimowego autora. Pisze on:
„Myśl budowy Kościoła w Malcu była
rzucona pomiędzy Ojców naszych, ale sprawa została zahamowana z
przyczyn wyższych jak: że kiedy miano budować to śp.
dziekan Warmuz a proboszcz parafii Kęty bojąc się, aby w Malcu
powstał kościół pod wezwaniem Św. Jana Kantego, a Kęty
straciłby przyswojonego „Rodaka” toteż jako dziekan pokierował
naszem proboszczem w Osieku ś.p. Janem Hojostem, aby jeśli chcą
Malczanie kościół budować, to pod wezwaniem Matki Bożej?
Sprawa ta wlokła się, aż wybuchła I wojna światowa i
wszelkie zamysły spełzły na niczem…”.
CZYTAJ WIĘCEJ: PO WIEKU STARAŃ
01/07 2012
·
alt=Drukuj
v:shapes="_x0000_i1092">
·
' alt=Email v:shapes="_x0000_i1093">
Kategoria: Historia
Odsłony: 320
' alt=dzwon border=0 title=dzwon v:shapes="_x0000_i1094">Dzwony
od wieków były charakterystycznym symbolem lokalnej kultury,
spełniały ważną rolę w życiu
społeczeństwa. Odlewano je z brązu (77% miedzi, 21%cyny, 2%
ołowiu), czasem z dodatkiem srebra i złota, rzadziej - stali,
żeliwa. Serce dzwonu wykonywano ze stali. Mistrzowie ludwisarstwa, aby wydobyć
piękny i szlachetny dźwięk dzwonu, wtapiali w niego srebrny
pierścień. Ludwisarstwo to rzeczywiście wyjątkowe i
piękne rzemiosło, związane jednak z bardzo ciężką
pracą. Zupełnie inaczej spogląda się na dzwony, a nawet te
najmniejsze dzwonki, wiedząc że zostały wykonane tradycyjną
metodą i ręcznie wyszlifowane. Dbajmy o to, by jak
najdłużej zachwycały nas pięknym wyglądem i
niezwykłym dźwiękiem. Miejmy nadzieję, że
rzemiosło to nigdy nie przeminie, a przedmioty wykonane w tym fachu
będą zawsze zachwycać szlachetnym dźwiękiem i
kunsztownym wykonaniem.
CZYTAJ WIĘCEJ: A JAK TO Z DZWONEM BYŁO...
13/06 2012
·
' alt=Email v:shapes="_x0000_i1096">
Kategoria: Historia
Odsłony: 210
Dnia 4-go września 1897r. ok. godz. 13-tej w gorzelni
właściciela majątku dworskiego w Malcu – Oskara Hempla
wybuchł pożar. Na ratunek w niedługim czasie przybyły
konno z sikawkami Ochotnicze Straże Pożarne z Nowej Wsi, Bielan i
Łęk. Z dużym opóźnieniem przybyli również
strażacy z Hecznarowic, ale już swojego sprzętu
przeciwpożarowego nie rozbierali.
Akcja gaśnicza dla pierwszych 3-ch
Straży była bardzo utrudniona, ponieważ z pomieszczeń
gorzelniczych ogień dostał się do tzw. rezerwuaru,
czyli magazynu w którym znajdowały się cysterny za 150 hektolitrami
czyli 15000 litrami czystego spirytusu. W skutek wysokiej temperatury spirytus
zapalił się w zbiornikach, które kolejno eksplodowały
rozwalając pomieszczenie magazynu. Spirytus opryskując sąsiednie
budynki kryte strzechą popłyną palący się strumieniem
do pobliskiej sadzawki, zalewając ogniem całą jej
powierzchnię. W ten sposób ogień rozszerzył się na jedyny w pobliżu zbiornik wodny z którego
strażacy mogli korzystać w ratowaniu otaczających palarnię
(bo tak wówczas nazywano gorzelnię) kilka drewnianych budynków
gospodarczych, krytych w dodatku słomą. Dzięki zbiorowej pomocy
służby dworskiej, która dowoziła w beczkach wodę ze stawów
rybnych i polewaniu również węży ssących zanurzonych w
płonącej sadzawce, gaszono zarzewia ognia pojawiające się
bez przerwy na słomianych dachach sąsiednich
budynków.
CZYTAJ
WIĘCEJ: DWA WIELKIE POŻARY W MALCU
06/12 2011
·
' alt=Drukuj v:shapes="_x0000_i1097">
Kategoria: Historia
Odsłony: 265
' alt=jędrzejowski border=0 title=jędrzejowski
v:shapes="_x0000_i1099">„...Złączyła nas wspólna dola
i wspólny cel, a to jest Ojczyzna...”
K.
Jędrzejowski
Kazimierz Jędrzejowski „Kazek” urodził
się w ościennym dla Malca Osieku 12 lipca 1924 roku.
Dom rodzinny ukształtował w nim poczucie
tożsamości, szacunek dla tradycji i wrażliwość na
niesprawiedliwość społeczną. Jego ojciec Adam
ożenił się ze starszą od siebie wdową, Anną
Wasztyl. Łącznie z potomstwem Anny z pierwszego związku
Jędrzejowscy mieli ośmioro dzieci. Utrzymywali się z
gospodarstwa rolnego. Ojciec aktywnie działał w Stronnictwie Ludowym.
Był prezesem koła w Osieku i członkiem zarządu powiatowego
w Białej Krakowskiej. Kazimierz od małego wykazywał
zainteresowanie książkami i nauką. W 1939 roku
ukończył z wyróżnieniem siedmioklasową szkołę
podstawową w Osieku (chłopskie dzieci kończyły zazwyczaj
cztery klasy).
CZYTAJ WIĘCEJ: KAZIMIERZ JĘDRZEJOWSKI
"KAZEK"
03/05 2011
·
' alt=Drukuj v:shapes="_x0000_i1100">
Kategoria: Historia
Odsłony: 739
Razem z mieszkańcami Malca w przyobozowym Ruchu
Oporu, niosąc pomoc więźniom KL Auschwitz, działał
jeden z cichociemnych. Wśród wtajemniczonych znany był pod
pseudonimem Urban. Nieliczni wiedzieli o jego niezwykłym przeszkoleniu
jako skoczka spadochronowego, zrzuconego do umęczonego kraju z Anglii. Był
synonimem wolności, widocznym łącznikiem z Wojskiem Polskim,
które istniało nadal. Jeszcze długo po zakończeniu wojny trudno
było ustalić jego prawdziwe nazwisko.
W lipcu 1940 r. została powołana w Londynie
brytyjska instytucja Special Operation Executive (SOE) - Zarząd Operacji
Specjalnych, którego celem były: wywiad, dywersja i sabotaż na
tyłach wroga. SOE organizował w wielu krajach okupowanej Europy
własne siatki dywersyjne. Zaopatrywał też współpracujące
z nim siły ruchu oporu w broń i pieniądze, a także
utrzymywał liczne ośrodki szkoleniowe, przygotowujące
specjalistów do działalności konspiracyjnej w okupowanych krajach. W
ramach akcji SOE zrzucono do okupowanej Polski w latach 1941-1944,
początkowo z Wielkiej Brytanii, a później z południowych
Włoch, 316 skoczków spadochronowych - cichociemnych. Z tej liczby
poległo w kraju około 30 procent.
CZYTAJ WIĘCEJ: CICHOCIEMNY POR. STEFAN...
01/05 2011
·
' alt=Drukuj v:shapes="_x0000_i1102">
Kategoria: Historia
Odsłony: 364
Ludowy Zespół Sportowy w Malcu powstał w 1949
roku.
Prezesi klubu to kolejno: Tlałka Franciszek, Naglik Józef, Rusek
Kazimierz, Hałat Jan, Paw Roman, Naglik Adam, Marszałek Jan, Naglik
Karol, Wadoń Karol, Hałat Antoni, Dudziak Andrzej i obecnie
Wadoń Karol.
Ludowy Klub Sportowy „ZGODA" w Malcu powstał
na bazie Związku Młodzieży Wiejskiej „WICI". W
początkowym okresie, w latach 50-tych i 60-tych najpopularniejszą
dyscypliną sportową była piłka siatkowa.
W tym okresie drużyna piłki siatkowej odniosła wiele sukcesów, a
najważniejsze to: zdobycie dwukrotnie V-ce mistrzostwa województwa
krakowskiego Ludowych Zespołów Sportowych oraz III miejsca w dawnym
województwie krakowskim.
CZYTAJ
WIĘCEJ: HISTORIA LKS "ZGODA" MALEC
30/04 2011
Kategoria: Historia
Odsłony: 252
Archeolodzy odkryli w Malcu gródek stożkowy –
obronną budowlę, stawianą zazwyczaj na wzgórzu, zakolu rzeki lub
bagna – tak jak w przypadku Malca, gdzie dawne bagniste tereny zamieniły
się w stawy.
Stożek w Malcu zajmuje ok. 100 m2, nie
odbiegając tym samym od większości tego typu budowli.
Na początku XIV wieku wieś Malec
stanowiła własność szlachecką, następnie
przeszła w ręce książąt oświęcimskich. Wtedy
to na wyspie wśród stawów z inicjatywy księcia oświęcimskiego
Jana III powstał niewielki zamek obronny. Odegrał on pewną
rolę w okresie podjazdowych walk pomiędzy książętami
oświęcimskimi, a rycerzami króla polskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ: HISTORIA GRÓDKA STOŻKOWEG I...
30/04 2011
Kategoria: Historia
Odsłony: 232
CZYTAJ
WIĘCEJ: HISTORIA OSP W MALCU
30/04 2011
Kategoria: Historia
Odsłony: 400
Roku
Pańskiego 1935, dnia 24 listopada, kiedy na stolicy apostolskiej zasiada
papież Pius XXI, (...) kiedy prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej jest
(...) Ignacy Mościcki, kiedy Polska okryła się kirem
żałoby z powodu śmierci (...) Józefa Piłsudskiego. (...)
Kiedy arcybiskupem krakowskim Książę metropolitan Adam Stefan
Sapiecha, (...) proboszczem parafii Osiek ks. Wojciech Pital, katechetą w
tutejszej szkole ks. Józef Długopolski, wójtem gminy zbiorowej Kęt
pan Alojzy Hofman, kierowniczką tutejszej szkoły pani Aniela Sablik,
dziedziczką dworu pani Minna Haempel, nauczycielem szkoły pan
Władysław Foryś, przew. R.S.M. pan Walery Płonka,
sołtysem gromady Malec pan Józef Wasztyl, prowadzącym budowę
szkoły pan Jan Kasolik. (..) Władze szkolne i administracyjne (...)
przy wydatnej pomocy dziedziczki wsi pani Minny Haempel, państwa Walter i
Dory Franków gminy zbiorowej w Kętach oraz ofiarnej pracy obywateli
gromady Malec z przysiółkami (...), kładą fundament nowej
3-klasowej szkoły powszechnej w Malcu, przy poświęceniu kamienia
węgielnego dokument ten erekcyjny ku wiecznej rzeczy pamiątce
podpisują: ,, - tak oto brzmi akt erekcyjny szkoły w
Malcu.
CZYTAJ WIĘCEJ: HISTORIA SZKOŁY PODSTAWOWEJ
30/04 2011
Kategoria: Historia
Odsłony: 297
Początkowo, życie religijne mieszkańców
Malca związane było z parafią w Osieku. Tam też
mieszkańcy Malca chodzili do kościoła.
Początkiem uniezależniania się od
ośrodka osieckiego było wybudowanie w Malcu w latach 1848-49
kapliczki – wotum po panującej dwa lata wcześniej zarazie. Stała
się ona miejscem postoju pątników z okolic Rzyk, Andrychowa, Roczyn i
Bulowic zmierzających na odpusty do Bielan i z powrotem. Pielgrzymki te
obchodziły kaplicę w koło modląc się i
śpiewając. W maju mieszkańcy gromadzili się tutaj, aby
odmawiać litanię i śpiewać pieśni maryjne.
CZYTAJ
WIĘCEJ: HISTORIA PARAFII MALEC
30/04 2011
Kategoria: Historia
Odsłony:
242
Na początku
XIV wieku wieś stanowiła własność szlachecką,
następnie przeszła w ręce książąt
oświęcimskich, którzy zbudowali tutaj niewielki gródek obronny.
Odegrał on pewną rolę w okresie podjazdowych walk pomiędzy
książętami a rycerzami króla polskiego.
30/04 2011
Kategoria: Historia
Odsłony:
297
Początkowo,
życie religijne mieszkańców Malca związane było z
parafią w Osieku. Tam też mieszkańcy Malca chodzili do
kościoła.
Początkiem
uniezależniania się od ośrodka osieckiego było wybudowanie
w Malcu w latach 1848-49 kapliczki – wotum po panującej dwa lata
wcześniej zarazie. Stała się ona miejscem postoju pątników
z okolic Rzyk, Andrychowa, Roczyn i Bulowic zmierzających na odpusty do
Bielan i z powrotem. Pielgrzymki te obchodziły kaplicę w koło
modląc się i śpiewając. W maju mieszkańcy gromadzili
się tutaj, aby odmawiać litanię i śpiewać pieśni
maryjne.
W roku 1892
staraniem osieckiego księdza proboszcza Franciszka Zadęckiego
odprawiona w niej została pierwsza msza św. Była to ogromna
uroczystość z wystawieniem Najświętszego Sakramentu,
procesją i wystrzałami z moździerza, który specjalnie na tę
okoliczność sprowadzono z Osieka.
W czasie okupacji
zamiast mszy odprawiane były nabożeństwa majowe. Od 1941 roku
kaplica służyła jako punkt spotkań konspiracyjnych, podczas
których słuchano ukrytego w ołtarzu radia. Gdy w latach 1942-43
niemieccy osadnicy zaczęli niszczyć krzyże i kapliczki, na
polecenie ks. proboszcza Wojciecha Pitali zostają przeniesione do Osieka
ołtarzowe relikwie, natomiast za wstawiennictwem opiekującego
się kaplicą pana Ludwika Palmy, pozostawiono w ołtarzu obraz
Matki Bożej Gromnicznej. Jej to obecności niektórzy przypisują
dosyć szczęśliwe przeżycie przez mieszkańców Malca
okupacji, mimo aktywnego udziału jego mieszkańców w ruchu oporu.
Zaraz po wojnie umieszczono w ołtarzu nowe relikwie:
błogosławionego Jozafata Kuncewicza i św. Tomasza Becketta.
W roku 1956
pierwszy raz w historii Malec przeżywa wizytację biskupią.
Przybycie krakowskiego biskupa Franciszka Jopa mobilizuje mieszkańców do
budowy wieżyczki umożliwiającej zawieszenie dzwonu. W tym samym
czasie realizując zamysł ks. Władysława Groksa
rozpoczęto starania o budowę kościoła, gromadząc w tym
celu pierwsze materiały. Niestety z powodu niesprzyjającego klimatu
politycznego nie dało się tego zamiaru w tym czasie zrealizować.
Dlatego do istniejącej już kapliczki dobudowano tylko nowe
pomieszczenie, aby większa ilość uczestników
nabożeństw mogła pomieścić się pod dachem.
W sprzyjającym
okresie parafianie pod przewodnictwem proboszcza osieckiego ks. kanonika
Franciszka Nogi rozpoczęli starania o pozwolenie na budowę swojej
świątyni w Malcu. Gdy mury osiągnęły 8 metrów, 22
listopada 1984 roku Jego Ekscelencja ks. Franciszek Kardynał Macharski
dokonał uroczystego wmurowania Kamienia Węgielnego
poświęconego przez Ojca Świętego Jana Pawła II podczas
II pielgrzymki do Polski. Parafialna uroczystość poprzedzona dniem
spowiedzi św. zgromadziła prawie wszystkich mieszkańców Malca
oraz licznych gości.
Od początku do
budowy świątyni zostaje delegowany osiecki wikariusz ks.
Zdzisław Budek. Rok 1987 kończy się zamknięciem bryły
kościoła dachem i pokrycie go miedzianą blachą. 1 lipca
1988 roku ks. Z. Budek zamieszkuje w Malcu otrzymując polecenie
organizacji samodzielnego Ośrodka Duszpasterskiego. W roku 1989 ma miejsce
I suma odpustowa ku czci św. Jana Kantego w murach nowej
świątyni.
Kategoria: Historia
Odsłony:
168
Niecodzienną
wizytę w Maleckiej Izbie Pamięci złożyła pani Sandra
Malec - rodowita Amerykanka, która przyleciała do Polski z Chicago po to
by zgłębić wiedzę o swoich przodkach i polskich rodzinnych
korzeniach.
Z dokumentów i
zdjęć jakie przywiozła można było wywnioskować,
że dziadek - Józef Malec, urodził się w Bielanach, a matka /z
domu Ćwiertnia/ w Bulowicach. Oboje zaraz po I Wojnie Światowej
wyemigrowali do Stanów. Tam właśnie urodził jej ojciec Rajmund.
Sandra znalazła się w Malcu na prośbę rodziny, szczególnie
ojca, mając nadzieje że ich nazwisko „Malec” jest ściśle
związane z nazwą naszej wsi. Jak się okazało historia jej
rodziny nie jest aż tak bardzo związana z naszą
miejscowością, chociaż nie do końca.
Okazało
się że figuruje w „Rękopisie Ludwika Palmy” z okresu II Wojny
Światowej - „kilkanaście rodzin wysiedlonych z Polanki Wielkiej pow.
Oświęcim zostało skierowanych do Malca i tak…Jan Malec z
żoną i dziećmi w domu Nr.52 obecnie wł. Treściński
Feliks”. To właśnie u nas Sandra dowiedziała się że
Polanka Wielka jest kolebką jej rodowego nazwiska, oraz że wojenne
dzieje jej rodziny prowadzą również przez Malec. Okazało
się także że w naszej wsi obecnie mieszka kuzynka Sandry-
Jadwiga Domasik /z domu Malec/ pochodząca z Polanki Wielkiej. To ona
podzieliła się z nami szczegółami dotyczącymi bardzo
licznej rodziny z Polanki i Osieka.
Mamy nadzieję
że przekazane informacje pogłębiły wiedzę na temat
polskich korzeni rodziny Malców mieszkającej obecnie w Chicago.
Sądząc po reakcji naszego gościa były to bardzo
zaskakujące informacje. Mimo że wizyta ta przeciągnęła
się do późnych godzin wieczornych to pomoc pani Sandrze była dla
nas wielką przyjemnością.
Kategoria: Historia
Odsłony:
139
„Po wkroczeniu
Niemców do Malca 4 września 1939 roku ludność tutejsza z bardzo
małymi wyjątkami ustosunkowała się do nich wrogo. Gdy pewni
zwycięstwa i butni maszerowali przez wieś ludność pochowała
się w domach albo gdzieś z ukrycia, ze łzami w oczach obserwowała
ich (Niemców) i z bólem w sercu myśleli o swoich bliskich zmobilizowanych
około 30 osób i tych którzy dobrowolnie opuścili rodziny z
myślą wstąpienia do Armii Polskiej i bronienia kraju. W Malcu
nie było wyjątku żeby cała rodzina opuściła
wieś, a to na wskutek wystąpienia kilku obywateli Malca jak Petkowski
Karol, Petkowski Władysław, Mitoraj Antoni, Mitoraj
Władysław, Naglik Franciszek oraz piszący te słowa i kilku
innych. Oni to 2 września 1939 roku gdy zaczęli pojawiać
się pierwsi uciekinierzy ze śląska Cieszyńskiego i Górnego
zwołali ludność przed szkołę (obecnie sklep G.S.) i
poinformowali ludzi żeby nikt z rodziną nie opuszczał wioski
tylko ci mężczyźni którzy się czują
żołnierzami, chcą wziąć karabin i bronić
zagrożonego kraju.
Ludność
zastosowała się do tego i oprócz kilkudziesięciu
mężczyzn nikt z rodziną domu nie opuścił i
wdzięczna była inicjatorom, gdyż okazało się że
ludność cywilna (uciekinierzy) utrudniali tylko poruszanie się
Armii Polskiej, potracili dobytek i wróciwszy zaczynali życie od nowa.
Zmobilizowani mężczyźni powrócili wszyscy do Malca, jedni
prędzej drudzy później, reszta (3) po wojnie. Tylko jeden
Marszałek Teofil po wojnie z obozu jenieckiego pojechał do Ameryki
gdzie jest dotychczas. Z pośród tych którzy byli na ucieczce zginął
bez wieści Niedziela Gabriel.
Od samego
początku okupacji kilku obywateli, a byli to: Petkowski Karol i brat jego
Władysław, Wadoń Antoni, Mitoraj Antoni i brat tegoż
Władysław, Łukasik Kazimierz, Naglik Franciszek, piszący to
P.L. oraz Jekiełek Wojciech z Osieka ukryli radio aparat i potajemnie
słuchali komunikatów z zagranicy i wiadomości tych udzielali swoim
zaufanym w Malcu i poza Malca.
Tak nadszedł
dzień 20 kwietnia 1940 roku, dzień urodzin Hitlera. W miejscowym
dworze własność Dr. Oskara Haempla, profesora jakiejś
wyższej uczelni w Wiedniu i wielkiego zwolennika Hitlera wywieszono
fanę ze swastyką (sztandar Hitlerowski). Kilku wyżej
wymienionych bez Mitoraja Władysława postanowiło fanę
tę zerwać i zerwało wieczorem. Na drugi dzień, a była
to niedziela, w Malcu sądny dzień zjechała Policja niemiecka z
Osieka. Przeprowadzono w kilkunastu domach ścisłą rewizję i
aresztowano 10 osób w tym Mitoraja Antoniego, Petkowskiego Władysława
i po dwudniowych przeprowadzonych przesłuchaniach i maltretowaniach przez
burmistrza gminy Osiek, gdzie Malec przyłączono za okupacji, i przez
posterunek Policji Niemieckiej puszczono ich (to jest tych aresztowanych)
zapowiedziawszy im że o ile do 24 godzin fana się nie znalezie to
zostaną wszyscy 10-ciu rozstrzelani. Ktoś wpłynął na
wykonawców zerwania fany i na trzeci dzień fana znalazła się na
studni wiatraku niżej na południe od zamku. Było to
pociągnięcie bardzo fatalne. Burmistrz się po prostu wściekł,
aresztowano z powrotem tych samych i kilku jeszcze innych ludzi, że oni
wiedzą kto zerwał tę fanę tylko nie chcą
powiedzieć, żeby wpłynęli na tego kto zerwał
ażeby to zwrócił, względnie ktoś sam chcąc ich
ratować fanę podrzucił. Ponieważ żaden z aresztowanych
nic nie powiedział po przetrzymaniu ich w areszcie gminnym, zmaltretowaniu
przez burmistrza i spisaniu protokołu przez Policję puszczono ich
zapowiadając im, że musi się sam zgłosić sprawca
tegoż względnie ma ktoś dobrowolnie zgłosić się
do burmistrza i wydać kto to zrobił bo w przeciwnym razie 100 ludzi
zostanie rozstrzelanych. Na mieszkańców Malca pad strach ludzie chodzili
jak struci. W między czasie padło podejrzenie i aresztowano 2
młodych mężczyzn ze dworu w Malcu: Michała Drozdzca i
Stefana Stachurę. Ludzi tych zbito w niemożliwy sposób lecz nie
dowiedziawszy się od nich wypuszczono ich. Następnie policja
aresztowała 8 mężczyzn ze wsi, a to piszącego te słowa
L.P, Petkowskiego Karola i Mitoraja Władysława, innych
zapomniałem, lecz pamiętam dobrze że nas było 8. Dostawiono
nas do gminy w Osieku. Burmistrz się wściekł z rewolwerem w
ręku skakał i pluł cały zapieniony żeśmy obrazili
cały naród niemiecki, że ta rzecz bezkarnie wyjść nam nie
może, że gdy natychmiast nie wyjawimy kto to zrobił to cały
Malec zginie z powierzchni ziemi, bo tak wielkiej obrazy naród niemiecki
płazem puścić nie może. Nie wiem z jakiego powodu
lecz najbardziej zpluł Mitoraja Władysława Nr 82. Gdy się
zorientował że od nas nic się nie dowie z rewolwerem w ręku
prowadził nas na policję dwójkami. Ja z Karolem Petkowskim
szedłem w pierwszej dwójce, on burmistrz za czwartą dwójką z
rewolwerem i ze swym tłumaczem. Idąc koło starego
kościoła zdjęliśmy obaj z Karolem Petkowskim kapelusze
względnie czapki i wszyscy reszta zrobili to samo. Burmistrz jak
wrzaśnie „halt!” to wszystkie kawki z wierzy starego kościoła
uciekły, sam wyleciał na przód i bez tłumaczenia w
niebogłosy wrzeszczał iż przed taką starą budą
kapelusze zdejmujemy, a dla godła państwa niemieckiego żadnego
uszanowania nie mamy. Wrzeszczał tak na nas z 15 minut, a rewolwerem
przymierzał do głów tak, że ja już myślał,
że teraz to już przynajmniej nas oboje z Karolem Petkowskim zastrzeli
bośmy pierwsi stali przed nim. Przyznam się dziś że
żal mi było życia w ten czas lecz pocieszałem się
że zginę przy kościele. Gdy już burmistrz
zachrypł tak że już mówić nie mógł oddał
nas policji która bez większego maltretowania spisała z każdego
z nas protokół i zwolniła do domu. Na tem koniec był
aresztowań tylko jako karę za ten czyn burmistrz pozbawił
wszystkich mieszkańców Malca obojętnie dziecko czy starzec cukru,
czyli nie dostaliśmy kartek na cukier przez 6 miesięcy.
Że się
nam tak upiekło to dużą zasługą było ówczesnego
Rządcy we dworze, a dziś nieżyjącego Karola Erharda, który
chociaż niemiec lecz już przed wojną w Malcu zamieszkały i
ożeniony z Polką, co tylko w jego mocy było to starał
się ludność tutejszą bronić. Tu muszę
stwierdzić że ludność z bardzo małymi wyjątkami
(może 5 osób) zachowało się jak przystało na Polaków z
honorem, a i tych kilku którzy gdyby coś wiedzieli i gotowi byliby Niemcom
donieść w niedługim czasie gdy zaczęto aresztować i
wywozić nauczycieli do obozów i innych na pracę przymusową w
głąb niemiec, a następnie chłopów wysiedlać to ich
sami niemcy z tej sympatii do siebie wyleczyli, natomiast wszyscy ci co
przeszli przed obliczem burmistrza w Osieku i zostali przez niego opluwani
zamiast się załamać na co liczył burmistrz stanęli z
większą energią do pracy konspiracyjnej
niepodległościowej…”
Przedstawiono na podstawie fragmentu
„Rękopisu Ludwika Palmy”
Oryginał tej
części rękopisu pisany był ołówkiem. Dziś po
upływie ponad 70-ciu lat zapiski te, to pożółkłe kartki
papieru z bardzo trudnym już do odczytania odręcznym pismem.
Zachowało się kilka części, każda opowiada o
różnych okresach, zdarzeniach, miejscach związanych z historią
naszej wsi. „Rękopisy Ludwika Palmy” należy traktować jako
ważne dokumenty i świadectwo naszej bogatej historii, szczególnie
wojennej jak i powojennej. Obecnie zachowane części rękopisów
przechowywane są w Maleckiej Izbie Pamięci. Mamy nadzieję
że nadal służyć nam będą jako podstawa i cenne
źródło informacji do kolejnych opracowań i przekazów
dotyczących naszej lokalnej historii, które w dalszym ciągu, a mamy
taką nadzieję, uda się przekazać szerszemu gronu, ale
szczególnie naszemu młodemu pokoleniu.
2 2012
Kategoria: Historia
Odsłony:
329
„Historia Malca”
według ks. mgr. Władysława Grohsa
Ksiądz
Władysław de Rosenburg Grohs urodził się 18 lipca 1910 r. w
Krakowie – Pogórzu. Do gimnazjum uczęszczał w Chrzanowie
Ukończył Seminarium Duchowne w Krakowie i teologię na
Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1933r. otrzymał święcenia
kapłańskie z rąk ks. kardynała Adama Sapiechy. Przed II
Wojną Światową pracował jako wikariusz w parafiach: w
Zawoi, Milówce Czernichowie, Oświęcimiu i Kętach. W latach
okupacji związany był z konspiracją, pod pseudonimem „Feliks
Skarga”, pełnił funkcje kapelana Armii Krajowej na Okręg
Śląski. Za działalność tę dwukrotnie aresztowany
przez gestapo Osadzony w obozach Koncentracyjnych w Oświęcimiu i
Mathausen. Po wojnie pracował w parafiach w Jaworznie i Kętach. W
latach 1946-64 pracował jako administrator w parafii Osiek. Od 1964 roku
pracował jako Proboszcz w Wieliczce, gdzie duszpasterzem był aż
do śmierci /20 grudzień 1977 r./. Od roku 1973 pełnił tam
też funkcję dziekana dekanatu Wieliczka. Był bardzo
cenionym kaznodzieją i rekolekcjonistą.
Ks. Grohs to bardzo
kluczowa postać w historii naszej parafii Jako nowy proboszcz Osieka
wprowadza częstsze odprawianie Mszy świętych w Malcu, nie tylko
dwa razy w roku, jak było to przed wojną. Początkuje
również nabożeństwo do św. Jana Kantego, i tym w szczególny sposób rozpoczyna
szerzyć w Malcu Jego kult.
To
właśnie ów ksiądz był głównym inicjatorem
powstawania odrębnej parafii i budowy kościoła. Był
także orędownikiem idei, by nowo powstała
świątynia wznoszona była ku czci Świętego, a nie
Matki Bożej Gromnicznej, jak w tymże okresie sugerowały
sąsiednie parafie. To ks. Władysław czyni pierwsze
starania, które miały by zezwolić na budowę Powołuje
Komitet budowy kościoła – kaplicy w Malcu, dokłada wszelkich
starań w tym kierunku. Człowiek powszechnie bardzo ceniony,
szanowany. Jako ówczesny proboszcz emocjonalnie związany z miejscową
ludnością Potwierdzają to jego częste wizyty w Malcu na
wszelkiego rodzaju uroczystościach wiejskich i nie tylko Szczególnym dowodem
jego zainteresowania lokalnym codziennym życiem mieszkańców, jest
jego bogata działalność duszpasterska na naszych terenach.
Zapewne należał do osób, które fascynowała miejscowa
historia Sam potwierdza to szczególnie, napisaniem dosyć obszernej
pracy związanej z historią naszej wsi. Obecnie opracowanie to
zachowało się w formie kopii maszynopisu, którą jako cenny
dokument przechowujemy do dziś w Maleckiej Izbie Pamięci.
Ks.
Władysław Grohs swoją „Historię Malca” pisze prawdopodobnie
w latach 60-tych, gdy pełni swoją posługę
kapłańską w Wieliczce. Dowodem tego jest jego
imienna pieczątka na maszynopisie:”Ks. Władysław Grohs Wieliczka
ul. Zamkowa 7 Tel. 250”. Są to tylko przypuszczenia, gdyż praca nie
jest opatrzona datą jej wydania W opracowaniu tym autor szczegółowo
wzoruje się na dostępnej mu literaturze, przybliżając
najdawniejszą historię wsi. Bardzo ujmującym wątkiem jego
pracy, jest także przestawienie postaci św. Jana Kantego Autor
opierając się na cenionych autorytetach bibliografów, dosyć
przejrzyście ukazuje i potwierdza dla nas wiadomą od zawsze
tezę, że Jan Kanty (Jan Wacięga) urodził
się, nie w Kętach, lecz w naszym małym Malcu. Jest to temat
godny rozwinięcia, lecz my w tym opracowaniu skupiliśmy się
tylko na przekazie najdawniejszej lokalnej historii.
Malec
Wieś nasza
wspominana jest już za księcia Bolesława Wstydliwego, syna
Leszka Białego, a męża Bł. Kingi (1243r.-1279r.),
który nadał Krakowowi prawa miejskie (lokacja na prawie niemieckim). W
przywilejach po roku 1272 wymieniona jest między ówczesnymi wsiami
Księstwa Oświęcimskiego. Była to wieś
książęca, a ponieważ kilka okolicznych wsi było
obciążone świadczeniami na rzecz zamku w Oświęcimiu, a
Malec nie, można przypuszczać że wieś świadczyła
na rzecz warowni w Malcu, jako podgrodzie. Od Ks. Długosza wiemy że w
roku 1452 istnieje w Malcu „forttalitium”, które na pewno było już
wcześniej, lecz jak wiemy w akcie sprzedaży nie jest zaliczane do
zamków, lecz do wsi.
Od 1447 do 1492
roku panuje Kazimierz Jagielończyk, syn Władysława
Jagiełły, on to 19 marca 1454 roku „shołdował” dla Polski
Księstwo Oświęcimskie. W roku 1457 przy sprzedaży
Księstwa Oświęcimskiego wieś nasza figuruje jest jako
Malycz.
W roku 1485
Kazimierz Jagielończyk obdarza „kluczem Maleckim” Jana Komorowskiego.
Malec w drugiej połowie XIV wieku należy do
nowo powstałej parafii Bielany, ale w roku 1529 wraca – po niespełna
30 latach do parafii Osiek. Gdy w czasie „nowinek religijnych” w okresie
reformacji w Polsce, kościół w Osieku zamieniono na zbór
protestancki, parafia Osiek, a więc i Malec, przez krótki czas
należą do Grojca - w tamtejszych księgach parafialnych
istnieją zapisy dzieci które były tam chrzczone.
W roku 1857 gromada Malec jest własnością Karola
Larischa. Według spisu ludności z tegoż roku wieś liczy 344
mieszkańców, posiada 769 morgów austriackich gruntów, z tego 431
chłopskich, oraz 338 gruntów pańskich w tym łąki,
pastwiska, ogrody i lasy.
W roku 1883 Malec
jest własnością Adeli hrabiny Borkowskiej, a w okresie
międzywojennym należy do Karola Hempla. W czasie okupacji wieś
jest własnością syna - Oskara Hempla.
Przekazy ks. Grohsa
oparte są na staroksięgach i dokumentach:
„Kroniki” ks. Jana
Długosza:
„..w roku 1452
Piotr Szafraniec, wojując ze Skrzyńskim z Barwałdu, wpadł
do księstwa Oświęcimskiego i zajął fortalitium
Malec, osadziwszy tu sto jazdy i pieszych żołnierzy, a
ustąpił stamtąd, gdy otrzymał od księcia suty okup…”
„Dzieje Ziemi
Oświęcimskiej”- Jan Stanek
„… Piotr Szafraniec
wyprawia się do Księstwa Oświęcimskiego, gdzie łatwo
opanowuje warownie Malec i osadziwszy tu 100 jazdy i pieszych, w straszliwy
sposób pustoszy okolice. W końcu Przemko Toszecki i Janusz
Oświęcimski, nie widząc innego wyjścia proszą o
rozejm, który też został zawarty za pośrednictwem marszałka
cieszyńskiego Mikołaja Słopy…”
Księgi „Soudni
Knihy Oswentimskie”- pisanej w języku czeskim:
-z roku 1476 – „…Anna Szyszkowska skarży” z Malca „Piotra
Komorowskiego…”
-z roku 1511 – „…Mikolas z Koźnic syn Jirzyka Maleckiego,
pozywa o Malec pana Komorowskiego i podaje, że wszystkie prawa do
majątku w Malcu, Kancude (Kańczudze), Nowej Wsi,
Hecznarowicach…..przelewa na swych synów Buriana, Jemdrzicha, Bernerta i Jana…”
- z roku 1512 - „…Jan i Wawrzyniec Komorowscy oddali Malec siostrze
swej Zygmuntowe (Jordanowej), za jej ojcowiznę i macierzynę…”
-z roku 1515 – „…Baltazar z Dubowca, sprzedał Osiek ze
sołtystwem „mesteninowi v Krakowe panu Jirzikowi Zibertowi”- między
uczestnikami transakcji wymieniony jest : „pan Zygmunt z Zakliczyna a na
Malcu…”
-z roku 1524 – „…zapozwana jest Katarzyna Maleczka, która procesuje
się z Komorowskimi, względnie jej wytaczają proces Komorowscy…”
-z roku 1525 – „…Palewski procesuje się z Katarzyną
Maleczką o łańcuch złoty, dwa pierścienie
wartości 200 czerwonych złotych, pożyczone od księcia
Janusza Zatorskiego, a jak twierdzi Maleczka, darowane jej przez księcia.
Kazano jej złożyć przysięgę w klasztorze
oświęcimskim, że Książe jej to darował…”
-z roku 1528 – „…w Malcu jest Janusz Górski…”
-z roku 1553 – „…z tytułu poręki stawiony jest
Stanisław Jordan Malecki...”
Księgi z wizytacji biskupiej
pisane w języku łacińskim :
- z roku 1610 (nakazanej przez Biskupa Krakowskiego Piotra
Tylickiego) „… Ad parochiam Osiek autem pertinet villae: Osiek, Witkowice et
Malecz…”
- z roku 1617 (z czasów Biskupa Krakowskiego Marcina Szyszkowskiego)
„… Pertnet ad parachiam
villa Osiek et Malecz…”
- z roku 1798 (za Dziekana Oświęcimskiego i Zatorskiego
Załuskiego) „…Ad hanc patochiam spectant Villae 2 : Osiek et Malec… De
villa Malec pro decima manipulari percipit rlorens 130…”
„Rys księstwa
Oświęcimskiego i Zatorskiego” Jan Nepomucen Gątkowski z roku
1867
„…Malec w XV wieku (stuleciu)
zamek warowny, był siedliskiem rabusiów niepokojących okolicę…”
„Słownik
Geograficzny Państwa Polskiego I innych Krajów Słowiańskich” z
roku 1883
„Malec, wieś w
powiecie bialskim, w okolicy pagórkowatej, nad dużym stawkiem, przez który
przepływa potok Malecki, dopływ Soły z prawego brzegu, po
wschodniej stronie gościńca obudowanego brzegu Soły,
prowadzącego z Oświęcimia do Kęt. Położenie wsi
wznosi się 294 m. ponad poziom Morza. Oddalenie od Kęty wynosi 2,2
klm. Malec należy do parafii rzymsko –Katolickiej w Osieku i liczy 402
rzymsko-katolickich mieszkańców… Posiadłość Wielmożnej
hr. Borkowskiej. Ma obszaru 338 morgów, a z tych 249 roli, 9 łąk i
ogrodów, 24 pastwisk i 56 morgów lasu. Dawniej Malec należał do
Księstwa Oświęcimskiego. W roku 1452 osadził tu Piotr Szafraniec
tamtejszy zamek…
Ta wieś graniczy na półn. z folwarkiem Własaniem
(Włosieniem) na wschód z Osiekiem i Witkowicami, na południe z
folwarkiem Kluskowizną i Nową Wsią, a na zachód z
Kańczugą…”
dr. Wł.
Wisłockiego pt. „Jan z Kęt Wacięga na podstawie
własnoręcznych św. Rękopisów i innych źródeł
współczesnych. Przyczynek do dziejów Uniwersytetu Krakowskiego. II
Młodsze lata Jana Kantego” z dnia 2 maja 1890 r.
„…Patryjarcha
uniwersytecki urodził się w oddalonym od Kęt o 2 i pół
kilometra Malcu… wychował się tylko w maleńkim miasteczku
Kęty, dlatego pisał się Kanty…(Malec) mała ta wioszczyna
położona w szerokiej Soły kotlinie nad brzegiem wielkiego
stawiska, utworzonego z potoków górskich, wielki i mały potok Malecki i
t.p., gdzie już od najdawniejszych czasów książęta
oświęcimscy dla postrachu przeciw opryszkom wybudowali byli zameczek, który Długosz
nazywa „fortalitium”, starzy ludzie zaś tamtejsi pozostałe po nim
miejsce „kopcem” lub zamkiem zbójnickim mianują…”
Z roku 1891
„Sprawozdania z posiedzeń” Akademii Umiejętności w Krakowie:
„…część jedną
(Malca) składającą się z 12 niewielkich zagonów i
małej chaty z stodółką starzy ludzie tamtejsi dotychczas
nazywają Marta… mała ta wioszczyna otrzymała nazwę
swoją w części od romuńskiego „malu”=brzeg, ripa, i przez
dłuższy czas musiała się także nazywać Mał,
Mal, Małe, Male, Małec (tak jeszcze w kodeksie Długosza
Lisieckim „Małecz”), albo Marta, zanim ostatecznie nad wszystkim
spolszczona nazwa Malec nie wzięła góry…”
Według
„Wspomnień Karola Petkowskiego (maszynopis bez daty), mieszkańca
Malca snutych od roku 1915:
„… W latach
międzywojennych wieś była mała, liczyła zaledwie 87
domów i ponad 560 mieszkańców. Właścicielem majątku
był Karol Hempel, życzliwie ustosunkowany do mieszkańców,
choć Niemiec, Posiadał on na terenie Malca 360 morgów gruntu ornego.
16 morgów lasu. I ponad 100 morgów stawów rybnych. Po jego śmierci
właścicielem został jego syn Oskar, profesor ichtiologii na
Uniwersytecie Wiedeńskim. Majątkiem kierowali zarządcy, zawsze
Niemcy. Większość ludności Malca to byli małorolni
chłopi, posiadający od 1 do 8 morgów, kilku było tylko
bogatszych, jak Mitorajowie i Łukasiki, którzy mieli 40 morgów ziemi…”
Przekaz ks. Grohsa
nie obejmuje już czasów okupacji, a jedyna informacja z tego okresu
to potwierdzenie, że właścicielem dworu w Malcu był wtedy
Oskar Hempel, syn Karola Hempla.
Opracowano na podstawie:
„Historii Malca” Ks. mgr. Władysława Grohsa
„Biografii ks. Władysława Grohsa” ks. Zbigniewa Gerle,
oraz wywiadów przeprowadzonych ze starszymi mieszkańcami Malca.
2012
Kategoria: Historia
Odsłony:
330
„… Pierwszą
zbiórkę żywności zorganizowano w grudniu 1941 r. …”
Przed II Wojną
światową Malec należał do powiatu Biała Krakowska.
Posiadał około 560 mieszkańców zamieszkałych w 87 domach. W
przeważającej części byli to małorolni chłopi posiadający
od 1 do 8 morgów użytków rolnych.
We wsi
znajdował się również duży majątek ziemski o obszarze
około 480 morgów pola, w tym 360 morgów ziemi uprawnej, 16 morgów lasu i
około 100 morgów stawów rybnych. Właścicielem majątku
był Oskar Hempel, z pochodzenia Austriak, który według przekazów
był nadzwyczaj lojalny wobec obywateli polskich. W okresie tym
mieszkańcy naszej wsi, podobnie jak pobliskiego Osieka czy Polanki
Wielkiej uchodzili za bardzo wyrobionych społecznie i politycznie.
W latach okupacji
hitlerowskiej Malec stał się bastionem zbrojnego ruchu oporu w walce
z niemieckim najeźdźcą. Już w listopadzie 1939 roku
została założona konspiracyjna organizacja wojskowa –
oddział Związku Walki Zbrojnej. Członkowie tej organizacji
rekrutowali się głównie z pośród członków Stronnictwa
Ludowego oraz Koła Młodzieży Wiejskiej R.P „Wici”. Z
początkiem roku 1940 przystąpili oni do tworzących się w
kraju Chłopskich Oddziałów Bojowych pod nazwą Bataliony
Chłopskie.
Oddział taki w
Malcu składał się z 32 żołnierzy. Wśród nich najaktywniejsi
to: Juras Władysław -pseudonim „Górka”, Mitoraj Antoni – pseudonim
„Brzym”, „Baca”, Naglik Franciszek-pseudonim „Topola”, Palma Ludwik-pseudonim
„Oremus”, Petkowski Karol –pseudonim „Wrzos” oraz wielu innych
zaangażowanych w walce z okupantem.
Zadaniem maleckigo
oddziału było przede wszystkim utrzymanie polskości wśród
mieszkańców najbliższej okolicy, udzielanie pomocy materialnej
więźniom pobliskiego obozu zagłady w Oświęcimiu,
udzielanie pomocy osobom ściganym przez policję i gestapo /ukrywanie
ich we własnych domostwach, dostarczanie im żywności oraz
załatwianie dla nich „lewych” dokumentów. Duży nacisk kładziono
także na zdobywanie broni i amunicji niezbędnych w przeprowadzanych
akcjach.
Przez cały
okres okupacji mieszkańcy naszej wsi bardzo często udzielali
schronienia ludziom prześladowanym i ściganym przez wroga a
pochodzących nawet z różnych stron Polski. Warto zaznaczyć
że robili to ze świadomością narażenia własnego
życia. Przez pewien okres czasu w Malcu ukrywało się aż 36
osób. Znajdowali tu schronienie żołnierze B.Ch, A.K, oraz innych
organizacji bojowych. Byli to także ludzie, którzy przez swoja
działalność weszli w kolizję z zarządzeniami okupanta,
a groziło za to aresztowanie, obóz koncentracyjny a nawet kara
śmierci. Dla naszych mieszkańców nie była ważna wówczas
przynależność organizacyjna czy wyznaniowa. „Swoim” był
wtedy każdy kto potrzebował pomocy, „swoim” był ten kogo
poszukiwały władze okupanta. Ukrywano więc nie tylko
działaczy wolnościowych, ale również „sabotażystów” gospodarczych
trudniących się nielegalnym ubojem zwierząt. Chroniono
także tych którzy uchylali się od niewolniczej pracy na rzecz
„Wielkich Niemiec”.
Warto
przypomnieć że w domu Franciszka Pawia przez pewien okres czasu
przebywał por. Stefan Jasieński ps. „Urban”, delegat Rządu
Emigracyjnego w Londynie. Osoby poszukiwane przez władze okupacyjne
ukrywano także w domach: Ludwika Palmy, Kazimierza Pałeczki, Zofii i
Antoniego Wadoń, Tomasza Tlałki, Franciszka Naglika, Władysława
Petkowskiego oraz wielu innych, których nie sposób wymienić.
Policja niemiecka
kilkakrotnie urządzała w Malcu łapanki, obławy na tzw.
„niebezpiecznych przestępców”. Zdarzały się nawet aresztowania,
ale jak się potem okazywało nieszkodliwe. Odbywało się to w
ten sposób, że zabierano do dworu Hempla zwykłych przechodniów. Tam
rządca majątku Erhardt zazwyczaj rozpoznawał ich, a nie rzadko
też uzasadniał ich lojalność wobec władz niemieckich.
Dzięki jego interwencji wszyscy zatrzymani zostawali po
przesłuchaniach zwalniani.
W ramach pomocy
więźniom obozu zagłady w Oświęcimiu mieszkańcy
naszej wsi wykazywali duże zaangażowanie.
Organizowano
zbiórki żywności, leków i odzieży. Pierwszą zbiórkę
żywności zorganizowano w grudniu 1941 r. Przeprowadzoną ją
wśród tak zwanych „pewnych ludzi”, czyli krewnych dobrych znajomych w
obawie przed tzw. „wsypą”. Każdy przynosił co mógł.
Najczęściej był to chleb, wędliny, ciasto oraz odzież.
Wszystko gromadzono w domu Karoliny Krawczyk, gdzie pakowano to w niewielkie
paczki, a wieczorem przewożono furmanką do Grojca na Stare Stawy na
tzw. „solisko”, gdzie dokładnie chowano je pod stosy faszyn, czyli
drewnianych umocnień rzecznych. Następnego dnia rano,
więźniowie po przyjściu do pracy przy regulacji rzeki Soły
rozbierali faszyny a paczki zabierali ze sobą na teren obozu, gdzie
dzielono się nimi z najbardziej potrzebującymi.
Dużym
zaangażowaniem w pomoc w organizacji paczek żywnościowych dla
obozowych więźniów Oświęcimia wykazali się także
: Jadwiga Łukasik i Franciszek Naglik. Transportem na „solisko” zajmowali
się Władysław Petkowski i Kazimierz Pałeczka. Nie
można wymienić wszystkich tych którzy okazywali wsparcie,
ponieważ cała wieś solidaryzowała się z
potrzebującymi. Pomoc dla więźniów KL Auschwitz Birkenau
organizowana była do końca okupacji.
Konspiracyjna
organizacja w Malcu posiadała również aparat radiowo-
głośnikowy marki Philips, który był łącznikiem z
wolnym światem. Radio było źródłem prawdziwej informacji na
temat sytuacji w kraju i na święcie. W obawie przed wykryciem aparatu
przez Niemców, miejsca słuchania audycji były często zmieniane.
Słuchano go w przydrożnej kapliczce, w domu Ludwika Palmy, w domu
Zofii i Antoniego Wadoń, Stanisława Płonki, a nawet we dworze u
Hempla, w czasie gdy Przebywał w nim Karol Petkowski. Mając na uwadze
bezpieczeństwo słuchających, aparat głośnikowy
dostosowano do słuchania indywidualnego, na trzy pary słuchawek. Nad
prawidłową eksploatacja naszego maleckiego radia, które
działało bez zarzutu przez całą okupacje czuwał Adam
Podworski z Kęt.
W oparciu o
wiadomości zaczerpnięte z zagranicznych audycji radiowych „Głosu
Ameryki” czy „BBC” z Londynu, redagowano i drukowano w Malcu konspiracyjną
gazetkę Pt. „Wiadomości Podziemia”, potem „Orkę”. Zespół
redakcyjny stanowili: Antoni Mitoraj, Wojciech Jekiełek, Ludwik Palma,
Karol Petkowski oraz Franciszek Naglik. Gazetkę powielano w domu Ludwika
Palmy. Wydawano ja regularnie raz w tygodniu. Rozprowadzaniem jej zajmowali
się prawie wszyscy. Pachnące jeszcze farba drukarską druki
wędrowały do powiatów: bielskiego, żywieckiego, chrzanowskiego i
części wadowickiego, która należała do tzw. ”Reichu”.
Gazetka drukowana w naszym małym Malcu była oknem na świat dla
uciśnionych ludzi okłamywanych przez okupanta, mówiła
prawdę o sytuacji w kraju i świecie.
Mimo
uciążliwego terroru wojennego w roku 1944 zorganizowano w Malcu
tradycyjne Święto Ludowe w domu Jana Adamusa. Na uroczystości te
przybyło około 60-ciu przedstawicieli Trójek Politycznych i Komend
Batalionów Chłopskich z całego powiatu.
Uroczystości
te zakończono wspólnym odśpiewaniem Hymnu Narodowego: „ Jeszcze
polska nie zginęła, póki my żyjemy…”
Należy
podkreślić że był to nie lada wyczyn, z uwagi na to,
że teren naszego obwodu był szczególnie narażony na
niebezpieczeństwo, gdyż w okolicznych wioskach po wysiedleniu Polaków
umieszczono tzw. Volks-deutschów, czyli osoby znajdujące się na
liście ludzi pochodzenia niemieckiego (często rzekomego), na której
obecność gwarantowała wiele przywilejów ze strony niemieckiej.
Najczęściej okazywało się że byli szpiedzy i
donosiciele niemieccy. W stosunku do nich należało zachować
daleko idącą ostrożność, gdyż brak jej można
było przypłacić nawet własnym życiem.
Nie podlega
żadnej wątpliwości, że takie osobowości jak Kazimierz
Jędrzejowski-dowódca oddziału Batalionów Chłopskich w rejonie
Oświęcimia i por. Stefan Jasieński ps. ”Urban „-cichociemny, to
ludzie których losy bardzo szczególnie wpisują się w malecką
historię okresu okupacji. My staraliśmy się przybliżyć
także bohaterską postawę zwykłych mieszkańców naszej
wsi, którzy w tak charakterystyczny dla siebie sposób wykazali się
męstwem honorem i odwagą. Dla nas są i zawsze będą
wielkimi, choć cichymi i skromnymi bohaterami ówczesnej wojennej
rzeczywistości.
Za bohaterską
postawę Jędrzejewskiego i Jasieńskiego oraz
działalność w ruchu oporu mieszkańców wsi Malec w roku 1984
został odznaczony „Krzyżem Walecznych”.
Wykorzystano
dokumenty i materiały zgromadzone w Maleckiej Izbie Pamięci.
Kategoria: Historia
Odsłony:
271
W lipcu 2011 r. w
sołtysówce zostały odnalezione dokumenty z XIX i XX w. dotyczące
naszej miejscowości. Dzięki zaangażowaniu Rady Sołeckiej
została podjęta decyzja o przepisaniu, a tym samym o ocaleniu od
zapomnienia, pracy, którą w 1932r. napisał Pan Jan Rusek –
mieszkaniec Malca i słuchacz Kolegium Nauczycielskiego w Warszawie.
Fascynujące opisy historii Malca, jego tradycji, kultury, życia
codziennego mieszkańców spowodowały, że przepisana praca
została przekazana do konsultacji pracownikom Muzeum im. S.
Kłosińskiego w Kętach. Wspólnie też podjęliśmy
decyzję o wykonaniu skanu pracy celem zarchiwizowania materiału.
Równocześnie podjęliśmy działania związane ze
znalezieniem spadkobierców autora pracy. Dzięki pomocy rodziny
trafiliśmy do syna autora – Pana Mirosława Rusek, obecnie dr
inż. – wykładowcę Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie.
Dzięki życzliwości syna, pracę Jego ojca przekazujemy
Państwu w skróconej formie, której autorem jest Pan Jerzy Fraś –
Sekretarz Gminy Kęty. Tytuły poszczególnych części oraz
fragmenty zaznaczone kursywą są treściami oryginalnymi. Ponieważ
w nielicznych fragmentach są miejsca gdzie praca jest nie do odczytania
zaznaczamy te miejsca wielokropkiem.
Ze względu na trwające prace edytorskie opowiadanie będzie
dostępne we fragmentach, ukazujących się cyklicznie raz w
tygodniu. Całość pracy jest do wglądu w Maleckiej Izbie
Pamięci.
17.04.2012r.
·
Moją miejscowością
rodzinną jest wieś Malec
·
Wieś nieduża
·
Liczba mieszkańców podług spisu
·
Praca kobiet jest dużo lżejsza
25.04.2012r.
·
Na
środku stał kopiec, a na nim zamczysko
·
Wieś
pamięta dobre i złe czasy
·
Podział
ziemi przedstawia się dość zawile
04.05.2012r.
·
Wieś
składa się prawie z samych małorolnych
·
Ludność jest optymistycznie
usposobiona…
·
Stosunki
zarobkowe na miejscu są słabe
·
Drzwi z
chlewa otwierają się wprost do sieni
10.05.2012r.
·
Do
stołu zasiadają naraz wszyscy domownicy
·
Niezmiernie
głęboko weszły w nasz lud wiejski zwyczaje, wierzenia,
wróżby
·
Babka daje
lepsze rady i wskazówki, aniżeli właściwy lekarz
·
Kiedy chłopiec przyjdzie w swaty
20.05.2012r.
·
Zielona wstążka, biały pas,
wychodzić na ślub, bo już czas
·
Jeśli gospodarz…
·
Darujemy wieniec, darujemy
wstążki
·
Wieś zasadniczo nie lubi się
leczyć u lekarzy
30.05.2012r.
·
Poważniejszą troską gminy
jest szkoła
·
Frekwencja dzieci w porze pasania
bydła bardzo słaba
·
Wieś marzy o budowie własnego
kościoła.
·
Jak przedstawiają się stosunki
organizacyjno – oświatowe wśród młodzieży i dorosłych
30.05.2012r.
·
Samorząd
Malca bierze swój początek z patentu cesarskiego
·
Wójt widzi
na oku dobro całej gminy
·
Liczby
mówią o istotnej żywotności członków rady gminnej
·
Jaki cel
winien przyświecać naszemu samorządowi.
·
Ustosunkowanie
się do wszelkich władz jest zupełnie poprawne i lojalne
·
Już od
chwili poczęcia dziecka wychowuje się ono prawie samo
·
Chłop
cieszy się jeśli powodzi mu się w gospodarstwie
·
W doborze
par małżeńskich strona uczuciowa zepchnięta jest na plan
drugi
·
Jest
coś w naszej wsi, co łączy
·
Lud nasz
wierzy głęboko w to, co głosi kościół
·
W ostatnich
latach wieś poczyniła ogromny krok naprzód
Kategoria: Historia
Odsłony:
157
Przedstawiamy
Państwu fragmenty rozmowy przeprowadzonej 22 lutego 2012 roku w maleckiej
świetlicy z p. Stefanem Naglikiem, p. Stanisławem Janasem i p.
Karolem Ehrhardtem na temat II Wojny Światowej podczas jednego ze
„Spotkań przy dzwonnicy – a jak to z Malcem było…” z dziećmi w
czasie ferii zimowych (Ferie – dzień trzeci).
21.04.2012r.
10.04.2012r.
·